Bohaterowie

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział VIII - "Razjelu, gdzie jesteś, gdy cię potrzeba?!"

/Clary/
Minęły dwa dni odkąd dostaliśmy wiadomość. 
Czuję się fatalnie.
Mało jem.
Głównie siedzę w pokoju.
Albo płaczę, albo rysuję to mnie uspokaja.
Ćwiczę nocą, kiedy wszyscy śpią.
Potrzebuję spokoju, a nie ciągłego użalania się nade mną. 
To mi pozwala się wyżyć.
Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć trójkę nowych mieszkańców Instytutu. Nie jestem tym zbytnio zachwycona. Nie chcę, żeby ktoś obcy widział moje łzy. Nie chcę, żeby dodatkowo ktoś obcy się nade mną użalał.
Nie będą.
Nie zobaczą moich łez.
Nie dowiedzą się.
Nie będą się litować.
Nie pamiętam nazwisk tych nowych.
Nawet nie chce mi się próbować przypomnieć.
Wyjrzałam przez okno. Pogoda była taka jak mój humor. Okropna. Deszcz lał, a błyskawice szalały, przecinając niebo. W oddali było słychać głośne grzmoty.

 Chwyciłam mój zeszyt i zaczęłam rysować.
Kiedyś rysowałam pogodne postacie.
Teraz są mroczne.
Nie potrafię się zmusić do czegoś radosnego.


*1,5 miesiąca później*
Mój nastrój się poprawił.
Przynajmniej rysuję mniej ponure rzeczy.
Dzisiaj przyjeżdżają ci nowi. Wiem, że są to: Mark Blackthorn, Julian Blackthorn i Emma Carstairs. 
Mark ma 19 lat, a Julian i Emma po 14.
Poszłam do łazienki żeby wziąć prysznic i dopiero wtedy zauważyłam jak bardzo schudłam. Bardzo wyraźnie było widać wszystkie moje kości, a szczególnie żebra. Ktoś patrzący z boku, mógłby stwierdzić, że mam anoreksję.
Koniec z tym.
Rozpacz nie pomoże mi w dowiedzeniu się prawdy.
Nałożyłam luźne ciuchy i zeszłam do kuchni coś zjeść.
Razjelu, właśnie się przekonałam, że jestem głodna jak wilk.
Dobrałam się do lodówki i wyciągnęłam składniki potrzebne do zrobienia naleśników. Po jakimś czasie po kuchni zaczął się unosić zapach ciasta. Chwyciłam widelec i poszłam z talerzem do stołu, gdzie posmarowałam mój posiłek nutellą.
- Aniele, podzielisz się, prawda? - usłyszałam za sobą głos Jace'a.
- Nie. - odpowiedziałam - Jestem głodna.
- Sama tyle nie zjesz. - mówiąc to chwycił lekko nadgryziony naleśnik, który właśnie miałam ponownie włożyć do ust.
Cham jeden!
- Zwalaj Herondale!
*2 godz. później*
Byliśmy wszyscy w bibliotece i oczekiwaliśmy przybycia trójki.
Zaczęłam się rozglądać, suwając delikatnie palcami po okładkach, w poszukiwaniu jakiegoś tytułu, który by mnie zainteresował.


Słysząc trzask odwróciłam się i zobaczyłam blondwłosego chłopaka, który przedstawił się jako Mark. Był przystojny. Nawet bardzo.


 Następny, zapewne Julian był brunetem.





No i została śliczna blondynka. Emma.




 Mieliśmy oprowadzić ich po Instytucie. Dowiedziałam, że są z Los Angeles, i że przyjechali się tu doszkolić.
Emma okazała się miła i dobra, ale z walecznym sercem.
Julian - spokojny chłopak, po tym jak patrzył na Emmę, było widać, że się zakochał. Blondynka też patrzyła na niego z miłością. Problem w tym, że byli parabatai, więc nie mogli być razem.
Byłam pewna, że Mark będzie taki jak pozostała dwójka.
Ooo, jak bardzo się myliłam. Był taki sam jak Jace. Arogancki, sarkastyczny, ironiczny i tak dalej wszystkie cechy Jace'a. Był pół faerie, pół Nocnym Łowcą. Blackthornowie go przygarnęli razem z siostrą Helen, która została w Los Angeles. Zapomniałam dodać, że jeszcze był irytujący jak Herondale.
No i ciągle się na mnie patrzył. Było to trochę krępujące, dlatego szłam jak najdalej od niego i ucieszyłam się jak odprowadziliśmy ich do pokoju. Po za tym Nina się na niego patrzyła z zainteresowaniem. Razjelu, gdzie jesteś, gdy Cię potrzeba?!

/Emma/
Wszyscy byli niesamowici, mili i radośni. Tylko Clary nie śmiała się aż tak, była smutna. Może to przez nasz przyjazd? Nie wydaje mi się. To coś trapi ją od dłuższego czasu. Po za tym Mark cały czas się na nią patrzył, a ona szła jak najdalej od niego. Śmiać mi się chciało, jak na nich patrzyłam. Ledwo powstrzymałam się przed tarzaniem po podłodze, gdy zobaczyłam jak blondyni toczą walkę na spojrzenia o Clary. Naprawdę była ładna i naprawdę obojgu  się podobała. Morgenstern była mocno wychudzona, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś ją martwi. Spojrzałam na Julka. Razjelu, jak ja go kocham. Dlaczego bycie parabatai zabrania bycia z drugą osobą? Jules też spojrzał na mnie widziałam w jego wzroku miłość od paru lat. Oboje wiedzieliśmy co do siebie czujemy. Tyle razy miałam ochotę go pocałować.
Otworzyłam drzwi do pokoju, był cudowny, w jasnych kolorach, taki o jakim zawsze marzyłam. Łóżko było ogromne, a nad nim wisiało zdjęcie dmuchawca, które było nieziemskie. Uwielbiałam obrazy przyrodnicze. Miały w sobie coś, co mnie przyciągało.




Rzuciłam się na łóżko podskakując przez dłuższy czas. Jakie ono wygodne. Dosłownie rozpływałam. No co kocham wygodę. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Następnie nałożyłam białą, luźną koszulkę na ramionczkach i krótkie spodenki, a włosy związałam w wysoki kuzyk wypuszczając jeden kosmyk.



Tak, o to powróciłam.
Rozdział miał być w piątek albo w sobotę. Jest w sobotę. 
Witamy nowych bohaterów!
Nie wieże, że napisałam, że Markowi podoba się Clary.
Clace 4ever <3
Do nich mam jeszcze plany.
Komentujcie, komentujcie bo to bardzo motywuje.
Tak wiem, że napewno jest dużo powtórzeń, ale nie chce mi się poprawiać xd.

3 komentarze:

  1. Rozdział MEEEGAAAA <3 Fajnie, że dodałaś jeszcze kogoś nowego! Ciekawa jestem co się stanie w następnym rozdziale! Więc PISZ!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski przeczytałam na Polskim 😂 komentuje też na nim życzę weny i Clabastian Forever 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń