Bohaterowie

sobota, 4 czerwca 2016

Zamiast rozdziału LBA #6

Rozdziału nie ma, jest LBA #6.
Dziękuję bardzo Rebel Queen za nominację.
Pytania:
1.Jak zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?  Pisałam to chyba w innym LBA.
2.Dlaczego piszesz akurat o tym?
Uwielbiam dzieła Cassie
3. Jaki przedmiot szkolny lubisz najbardziej i dlaczego?
W innym LBA.
4. Ulubiona powieść i dlaczego?
Nie umiem wybrać jednej.
5. Najlepszy film pod słończm?
Niem mam.
6. Jaki jest twój ulubiony bohater fikcyjny?
Jace, Will, Nico, Percy i duuużo więcej.
7. Masz swojego parabatai?
Niestety nie.
8. Czy podoba Ci się moje opowiadanie?
Bardzo.
9. Masz jakieś zwierzątka?
Bezimienną kotkę, na którą każdy woła inaczej i psa Arona.
10. Ulubiony klub sportowy? (podaj dyscyplinę sportową)
FCBarcelona jak już to ten. Nożna. A no i Legia Warszawa.
11. Ulubiony zespół, piosenkarz/piosenkarka?
BaM, 5sos, Ruelle, Shawn Mendes.

Moje pytania:
1. Jakie jest twoje marzenie?
2. Introwertyk czy ekstrawertyk?
3. Optymista, realista czy pesymista?
4. Ulubiony serial?
5. Ulubiona żeńska postać z niego?
6. Ulubiona męska postać z niego?
7. Gdzie spędziłabyś wymarzone wakacje?
8. Czego uczy twój ulubiony nauczyciel w szkole?
9. Bluza na zamek błyskawiczny czy nakładana przez głowę?
10. Jakie jest twoje największe osiągnięcie?
11. Napisz tutaj co chcesz. 

Nominuję: 
http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com/
http://on-aniolem-ona-demonem.blogspot.com/ 

piątek, 29 kwietnia 2016

LBA #5 + info

Dziękuję bardzo Ms. Veronice (jej blog) za nominację do Libster Blog Award. Przepraszam, że tak długo jej nie robiłam ;/

Pytania:

1. Jakiego utworu ostatnio słuchasz?
Tego co zawsze. Odpowiedź w innych pytaniach.
2. Często myślisz o przyszłości, czy może żyjesz chwilą obecną?
Myślę o niej wtedy, kiedy nie muszę, a jak trzeba to nie.
3. Którym żywiołem jesteś?
Robiłam kiedyś test i wyszedł mi ogień, ale moim zdaniem bardziej pasuje do mnie woda.
4. Znienawidzona książka/lektura?
Nowela "Dym" M. Konopnickiej. MASAKRA. Jedyna książka, której nie skończyłam, a miała tylko 10 stron. (Nie wliczajmy "W pustynii i w puszczy," której zostało mi 50 stron.
5. Lepiej ci wychodzi rysowanie czy malowanie?
W sumie to nie wiem.
6. Ile perełek (książek) zawiera twoja biblioteczka?
Idę liczyć...
*
*
*
50 + naukowe.
7. Czy jesteś dumny/a ze swojego bloga?
Z tego tak średnio. Jakoś tak mi się wydaje, że go schrzaniłam, bo nie wiem jak dalej ciągnąć tą historię.
8. Beyonce czy Rihanna?
Żadnej nie słucham i nie wiem ja wybrać.
9. Gdybyś mogła zmienić coś w swoim wyglądzie, co by to było?
Włosy. Żeby były proste i czarne (Mam falowane w kolorze pomiędzy blond, a brąz)  albo ombre
10. Jaka pogoda jest obecnie u ciebie?
Raz deszcz, raz słońce. Matka Natura nie może się zdecydować.
11. Twój ulubiony/e kolor/y?
Czarny.
 
 
Wybaczcie, ale nie nominuję na razie nikogo.
 
 
 
Info:
Zawieszam Bloga. Przepraszam, ale na razie nie wiem jak kontynuować tą historię. Za dużo pomysłów na inne opowiadania. W komentarzach piszcie co powinnam poprawić itd.

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział XVII - "Nie będę już płakać"

- Słuchajcie... Bo jest coś o czym wam nie powiedziałam...
Spojrzeli na mnie pytająco.
- Jestem po części Nefilim.
Uśmiechnęli się, a widząc moją minę przestali.
- Ale też Czarownicą.
- Co?! - Krzyknęła Maryse. - ale...
- To niemożliwe! - dokończyła za nią Emma.
- Powinnaś nie żyć!- dodał Jace.
- Miło, że się tak ciszycie, że żyje.
- Rachel, to jest naprawdę poważny problem! Ja jestem Zmiennokształtną! Też mam w sobie krew Czarownika, a konkretniej Czarownicy mają krew Demona. Ja żyje tylko dlatego, że no... - Tessa nie potrafiła się wysłowić.
- Gdy jej mama ją robiła, to nie wiedziała, że z demonem pod postacią jej męża. - pomogła jej Izzy.
- Mniej więcej tak. - skomentowała zawstydzona Gray.
- A Nina ma krew Faerie.
- To jest trochę bardziej realne - powiedział w zastanowieniu Julian. - Mark ty też taką masz. I Helen.
- Później nad tym pomyślimy. Teraz ważniejsza jest sprawa z Clary. - stwierdziłam - Jace, zajmiesz się tym?
- Jasne. Jutro?
- Jutro.
*Następny dzień*
/Jace/
Właśnie idę do pokoju Clary.
Muszę się dowiedzieć o co chodzi z tym pierścionkiem. 
Ona musi być bezpieczna podpytam ją trochę i go zgarnę. Gorzej będzie jeśli to nie będzie ten pierścionek.
Co ja gadam?!
To musi być on!
Albo nie - podpowiadał mi cichutki głosik wątpliwości w głowie.
Byłem na miejscu.
Cicho zapukałem.
Słysząc "proszę" wszedłem do środka.
Clary czesała swoje rude loki. Każdy ruch wykonywała z gracją prawdziwej Nocnej Łowczyni i delikatnością spokojnej dziewczyny, którą rzadko kiedy była. Za to ją kochałem. 
Większość Przyziemnych uważa, że nie można się naprawdę zakochać w wieku 17 lat. Co najwyżej zauroczyć. Nefilim twierdzą inaczej. Ja twierdzę inaczej. Nefilim twierdzą, że zakochują się tak szybko prawdopodobnie dlatego, że nie wiedzą kiedy ich życie się skończy. Ja twierdzę, że to jest prawdziwa miłość, której nie poczuję do nikogo innego. Kiedyś jej to udowodnię. Pokażę jej jak bardzo ją kocham. Jak bardzo mi na niej zależy...
Chciałem pocałować ją w policzek, ale ona odwróciła głowę i tafiło w usta. Całowaliśmy się dłuższą chwilę. Smakowała miętową pastą do zębów.
Usiadłem na jej łóżku, a ona obok mnie. 
- Muszę cię o coś spytać.
Spojrzała na mnie zdziwiona, a  ja złapałem ją za rękę żeby - broń Boże - nie pomyślałam, że chcę z nią zerwać.



 - Pamiętasz ten pierścionek? Ten, który dostałaś od swojego ojca w dniu mojego wyjazdu?
Kiwnęła głową.
- Powiedział ci wtedy, że będzie cię obserwował?
Przytaknęła.
- Mogę go wziąć?
- Po co?
- Później ci powiem. Zaufaj mi.
 /Clary/
Zdziwiło mnie to i to mocno. Mimo to ściągnęłam pierścionek z palca serdecznego. Jace wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą.
O co tu mogło chodzić?
Wzięłam szczotkę, dwie gumki i zrobiłam sobie niedbałego koka.
Po kilku minutach Herondale wrócił.
- Jakby ci to powiedzieć?
- Może po prostu? Bez zbędnych tłumaczeń.
- Valentine cię obserwował.
Wybuchnęłam śmiechem i tylko czekałam aż on też zacznie.
Nie zrobił tego.
Miał poważną minę.
Zero zabawy.
Zero dowcipu.
Zero złośliwości.
Zero kpiny.
Spojrzałam na niego, a on spuścił głowę, kiwając nią.
Wziął mnie na ręce i posadził na kolanach. Wtuliłam się w jego ciepły tors, a on pocałował mnie w czoło. Łzy spłynęły po moich policzkach.
- Jak?
- Ten pierścionek... Obserwował cię przez niego. Rachel miała wizję.
Łez leciało coraz więcej.
Dość.
Nie będę już płakać.
Potrząsnęłam głową.
Poklepałam Alfę po głowie.
Wstałam.
- Nie mogę wiecznie płakać. Chodź. Trzeba wymyślić plan.
Nie czekając na niego wyszłam z pokoju. Spojrzałam na zegarek 12:47.
Napisałam sms'a do wszystkich (Tak, do Jace'a też):
Nie obchodzi mnie co robicie. Biblioteka. Teraz.
Zahaczyłam o kuchnię i wzięłam sok pomarańczowy w kartonie oraz 15 szklanek i ustawiłam je na tacce.
Sporo się nas zrobiło.
Zaniosłam wszystko do biblioteki i udałam się po tych z przeszłości. 
Czemu oni nie mają komórek?
Byłoby o wiele łatwiej.
Will był u Tessy w pokoju. Obawiam się, że im w czymś przeszkodziłam, ale trudno. 
Stałam chwilę pod drzwiami Jema przysłuchując się jak gra na skrzypcach. Szkoda było mi to przerywać, jednak musiałam.
U Cecily nikogo nie było. Domyślałam się gdzie jest.
Zapukałam lekko i weszłam do pomieszczenia należącego do Gabriela. Jak się spodziewałam, zastałam tam ich oboje. Cecy leżała wtulona w swojego... no chłopaka. W ich czasach pewnie tak by tego nie nazwali, ale mniejsza. Muszę przyznać, że naprawdę słodko razem wyglądali. Ciekawe czemu jej brat ledwo toleruje ich związek. Będę musiała się o to kiedyś spytać. Niestety czas skończyć sielankę. Lekko ich szturchnęłam.
- Odwal się Will! - Krzyknęła dziewczyna w poduszkę.
Zachichotałam cicho. Szturchnęłam chłopaka.
- Herondale, jak Boga kocham wypad!
- To nie Will. - powiedziałam
Spojrzeli na mnie przepraszającym i nieco skrępowanym wzrokiem.
- Wstawać. Idziemy do biblioteki. Nagłe zebranie.
Wyszłam z pokoju.
*20 minut później*
/Isabell/
- Można wiedzieć po jaką cholerę Ci tu wszyscy? - spytał wkurzony Mark.
- Zapewne wiecie, że ONI coś szykują - Moja parabatai kładła wyraźny nacisk na słowo oni, chcąc udowodnić, że w spisku nie bierze udziału tylko jej ojciec. - Potrzebujemy dobrego planu.
Nagle przez pokój przeszły niebieskie iskry.
- O zebranie! To ja chyba w samą porę. O czym plotkujemy? - Przed nami zmaterializował się Magnus.
- Magnusie, schowałeś lub zniszczyłeś pierścień? - spytała Maryse.
- Schowałem go. Może się jeszcze przyda.
- Clary wymyśliła jakiś plan - powiedział Jonathan.
- Nie wymyśliłam! Chodziło mi o to, że mamy wymyślić go teraz.
- No super. Jakieś pomysły? - Wiem jaką odpowiedź otrzymam. - Tak myślałam.
Długo siedzieliśmy w ciszy, którą przerwała w końcu Tessa.
- Musimy się spieszyć. Jeśli ściągną tu Maszyny będzie bardzo źle.
- Jeśli już tego nie zrobili - odpowiedział Will.
/Rachel/
Tak jak reszta nie miałam żadnego pomysłu na plan. Rozejrzałam się po bibliotece szukając natchnienia. Dębowy stół przy którym siedzieliśmy ciągnął się od środka pomieszczenia aż do ściany, która była po mojej prawej stronie. Zerknęłam kątem oka na Clary siedzącą obok mnie. Jej oczy były zeszklone, ale było w nich widać chęć do walki. Gdyby tylko ktoś wymyślił plan.
- Ktoś chociaż wie gdzie jest ta rezydencja z waszych snów? - spytał Alec, który do tej pory próbował się skupić, ale przez obecność Czarownika niezbyt mu to wychodziło. 
- Wiem tylko jak wygląda - odpowiedziałam.
- Dobre i to, ale to jet dość bolesny sposób. Najpierw spróbujmy Czaru Tropiącego. Ma ktoś jakąś rzecz Niny albo Valentina?
- Ja mam bransoletkę Niny. Nigdy się z nią nie rozstawała. Ostatni gdy się pokłóciłyśmy rzuciła nią we mnie.

O Boziu przepraszam, że mnie tak długo nie było. Myślałam, że po sprawdzianie szóstoklasisty będę miała luźniej. A mam jeszcze więcej roboty niż zazwyczaj. Dodatkowo teraz ciągle po głowie chodzi mi pomysł na nowego bloga, a nawet trzy. 
No to mam nadzieję, że rozdział się podoba (Pisałam go kilka dni).
Do następnego!

sobota, 2 kwietnia 2016

LBA #4

Bardzo dziękuję Ms. Veronice za nominację do Libster Blog Award!<3

Pytania:
1. Czy ktoś wie o twoich umiejętnościach pisarskich, czy blog jest twoją tajemnicą?
Wie parę osób, między innymi rodzice (Masakra, po co im to mówiłam. Teraz dostałam złą ocenę? "To wszystko przez ten twój telefon i blog!") ale czyta tylko jedna. Pozdro Duśka!
2. Jaką piosenkę byś w tej chwili polecił/a?

Hepeful - Bars and Melody zawsze i na zawsze <3
3. Co cię zmotywowało do założenia bloga?

W sumie to nie wiem. Jakoś tak wyszło. Pewnego wieczoru powiedziałam do siebie: "Czas wcielić plan w życie. Ryzyk fizyk. Najwyżej się nie spodoba"
4. Który przedmiot szkolny najbardziej cię interesuje? Dlaczego?

Najbardziej lubię wf. Kocham sport, a tylko na tej lekcji mogę odreagować np. po wrednych nauczycielach. Lubię jeszcze przyrodę. Ach, ta moja liga <3
5. Blog to twoje hobby czy pasja?

Już miałam takie pytanie.
6. Na jakim instrumencie chciał/abyś się nauczyć grać?

Oczywiście fortepian. Tak jak Jace. W sumie to chciałam jeszcze za nim przeczytałam DA.
7. Co sądzisz o kupowaniu używanych książek (internet, antykwariat)?

W sumie to nie wiem. Nie kupowałam tak jeszcze, ale wolę raczej nowe. Prawda jest taka, że moje książki muszą być bez skazy.
8. Co cię motywuje do dalszego pisania? Dlaczego?

Przede wszystkim komentarze, które naprawdę wiele dla mnie znaczą. W sumie jak dla każdego.
9. Owoce czy słodycze?

W sumie nie wiem. Lubie to i to, ale nie lubię jak w domu jest dużo słodyczy (tak jak teraz) bo wtedy ciężko mnie od nich odciągnąć. ;)
10. Cukier czy miód?

Jeśli chodzi tu o cukier taki prosto z cukierniczki to zdecydowanie wolę miód.
11. Las, góry czy morze?

O matko, ale mi pytanie dałaś. Kocham każde z tych miejsc, ale najbardziej mnie ciągnie do lasu.


Moje pytania:

Napisz 11 faktów o sobie bo nie mam pomysłu na pytania ;)

Nominuję:
1. http://on-aniolem-ona-demonem.blogspot.com/
2. http://daryaniolamorgernstern.blogspot.com/
3. http://death-is-only-the-beginning-tmi.blogspot.com/
4. http://daryaniolamiastonowonarodzonych.blogspot.com/?m=0

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział XVI - "On wszystko wie..."

/Will/
Dziewczyny przed chwilą wyszły na zakupy. Biorąc pod uwagę, że jest 15:00, a poszły razem z Isabell? Tak z Isabelle. To wrócą około 21. No i Iz "dawno" (czyt. 3 dni) nie przymierzała nowych ubrań
Idziemy właśnie korytarzem obok gobelinu przedstawiającego Anioła Razjela i pierwszego Nocnego Łowcę Jonathana. Nagle coś małego przebiegło mi pod nogami, a chwilę potem wskoczyło na mnie coś większego. Spojrzałem na Jema. Na nim siedział kot.
- Jakim cudem, te przebrzydłe coś - wskazałem na "kota", bo to nie jest kot tylko potwór - jeszcze żyje?
- Will! Urazisz go! Jak wtedy zabraliśmy Churcha to pewnie wcześniej na nim eksperymentowali i jest nieśmiertelny. Czy to nie cudowne?! - krzyczał uradowny James.
- To, że go stamtąd wzięliśmy to był największy błąd życia. Ma wszystkich w dupie, a jeśli nie ma to nienawidzi. Lubi tylko Carstairsów!
- Muszę przyznać staremu Herondale'owi rację. Ten kot to potwór bez uczuć. - wtrącił Jace.
- Od razu widać, że jesteś moim potomkiem. Powiedz mi, co sądzisz na temat kaczek?
- "Kaczki to krwiożercze, małe bestie. Nigdy nie ufaj kaczkom"
-No proszę, nawet mnie cytuje!
Zrzuciłem z siebie psa, który od razu zawarczał na kota.
- Co to psisko tu robi?! Straszy przez cały czas mojego ślicznego kocurka!
- To jest Alfa! MOJE PRZEBRZYDŁE PSISKO, które się przydało nie tylko do obrony, ale też do odstraszania tego czegoś! - nagle nie wiadomo skąd pojawiły się dziewczyny.
- Jace, jeśli to jest twoja dziewczyna, to masz dobry gust.
I zaczęliśmy się kłócić. 
Emma, mój parabatai i Magnus - który robi to tylko dla tego, że jego kot lubi TO COŚ - na resztę.
- Cicho być! - wrzasnęła Maryse wychodząc zza korytarza.
Dopiero się zorientowaliśmy, że Rachel leży na podłodze. Mark wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju, a my poszliśmy za nim.

/Rachel/
Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć tak bezsensownej kłótni. Postanowiłam się nie wtrącać i hamować śmiech. Było to trudne, ale znalazłam sobie zajęcie. Robiłam im zdjęcia. Uwielbiałam to. Potem jest się z czego śmiać.
Kiedyś z Niną to była dla nas codzienność. No właśnie... Nina. Tęsknie za nią. Wiem, że nie możemy jej uratować, że ona wybrała już swoją stronę. Ale ja mam nadzieję. Jak to mówią: "Nadzieja matką głupich, ale umiera ostatnia". 
Przyzwyczaiłam się już do Instytutu i Świata Cieni. Czuję, że to jest moje miejsce i że tu powinnam być i się szkolić na Nocną Łowczynię. Mogłabym być kandydatką do Wstąpienia. Słyszałam o nim. Jest to ceremonia, w której Przyziemny staje się Nefilim. Podobno im się jest starszym, tym ciężej przejść nią.
Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Ostatnie co czułam to ból całego ciała, a co widziałam to ciemność przez którą przedzierała się neonowo zielona kula światła lecąc prosto na mnie. Zamknęłam oczy ze strachu w chwili gdy doleciała do mnie. Nie poczułam bólu, tylko lekkie szczypanie. Otworzyłam oczy i ujrzałam rezydencję. Była to chyba ta ze snów Clary. Weszłam do niej i po cichu zaczęłam błądzić korytarzami zastanawiając się gdzie dojdę i czy ktoś mnie tu znajdzie.
Przechodząc obok wielkich dębowych drzwi usłyszałam głosy. Były uchylone więc przez nie zajrzałam. Ujrzałam białowłosego mężczyznę, który wyglądał jak starsza i mroczniejsza wersja Jonathana. To musiał być Valentine Morgenstern. Miał na sobie strój bojowy, ale inny niż wszystkie, które widziałam. Był krwistoczerwony. Koło niego stał Czarownik. Był jak ze snu Clary. Czarna jak smoła skóra i przerażający wzrok. Ubrany normalnie, porównując go do Magnusa, który zawsze chodzi w pokręconych ciuchach i z toną brokatu na głowie. Obok była dość młoda kobieta. Wyglądała na jakąś trzydziestkę, ale na pewno nie była Nefilim. Miała w sobie coś zbyt przerażającego. Ubrana była w niebieską sukienkę do ziemi z długimi rękawami. Włosy miała spięte... No... Nie umiem opisać. Jestem w tym słaba. Miała je po prostu artystycznie splecione.
Na końcu ujrzałam Ninę uśmiechającą się szyderczo. Jej włosy nie były już tak bujne i kręcone. Wyprostowała je. Chciało mi się płakać widząc ją. Podbiec do niej. Przytulić. Powiedzieć, że ją kocham i że może jeszcze wrócić. Już miałam to zrobić bez względu na konsekwencje i wbiegłam do środka. Nikt na mnie nawet nie spojrzał. Rzuciłam się w stronę siostry, chcąc ją przytulić, ale  przez nią przeleciałam...
Zszokowana pomachałam im ręką przed oczami. Nic.
Nie widzieli mnie, ani nie czuli.
Zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie.
- Już czas. - powiedział Valentine podchodząc do portalu prawie takiego samego jak ten w Instytucie i zaczynając rysować runy takie same jak Clary, co mnie zdziwiło.
Z palców Czarownika poleciały czarne iskry.
Po chwili dołączyła do nich Lilith. Nina tylko przyglądała się z zaciekawieniem.
To było dziwne. Po co trzy osoby? U nas wystarczyli tylko Clary i Magnus.
Po chwili ceremonia się skończyła. Żadne z nich nie wyglądało na zbytnio zmęczonych.
- Dzięki mojej mocy czas oczekiwania będzie krótszy. Spodziewajmy się go za około godzinę. - odezwała się demonica.
- Aaronie, nie potrzebujemy już twojej mocy.
- Ale...
- Wynocha. Jeśli komuś powiesz o tym co się stało... Niech Asmodeusz ma Cię w opiece.
Aaron (Tak dziwnie pisze mi się to imię, bo mój pies się nazywa Aron - CDG) wściekły wyszedł z domu.
- Panie... - Zwróciła się moja siostra do Valentina - Czy mogę wiedzieć skąd znałeś te runy?
- Ciągle obserwuję Clarissę, a ona nawet nie jest tego świadoma. Nie wie, że ma w jednej ze swoich rzeczy swego rodzaju kamerę. Nie domyślają się, że wiem, że oni wiedzą o naszych planach. Przywołali Theresę Gray, Williama Herondale'a, James'a Carstairsa oraz przez przypadek Cecily Herondale i Gabriela Lightwooda. - zaśmiał się się szaleńczo.
Czyli on wie... 
Oni wiedzą...
Znowu zachciało mi się płakać.
Muszę się dowiedzieć co to za rzecz.
- Czy z moją siostrą jest wszystko w porządku?
- Jak najbardziej. Myśli, że jest zwykłą Przyziemną, a nie że ma w sobie dodatkowo krew Nefilim i Czarowników.
- Sądzę, że powinna się dowiedzieć. Też dziwnie się czułam, zanim dowiedziałam się o krwi Nefilim i Faerie.
- Dowie się wszystkiego, gdy do nas dołączy. Już nie długo...
W tej chwili znowu pojawiła się neonowa kula i ocknęłam się w Skrzydle Szpitalnym ze łzami w o czach.
Siedziałam wyprostowana i patrząc się prosto przed siebie na białą ścianę. Pozwoliłam słonym kroplom swobodnie płynąć po moich oczach.
- Rachel, nic ci nie jest? - Dopiero spostrzegłam, że Mark też tu jest.


 Wstałam, podeszłam i się w niego wtuliłam.
- On nas obserwuje. On obserwuje Clary. On wszystko wie.

*Godzina 23:00*
Spotkaliśmy się wszyscy u mnie w pokoju. Oczywiście oprócz Clary.
Pierwsza przerwałam niezręczną ciszę:
- Jakieś pomysły, gdzie to może być?
- To na pewno jakaś biżuteria. - odezwała się Isabelle.
- Zawsze jest jakaś biżuteria. To by było trochę zbyt pospolite jak na Valentina.- odpowiedziała Maryse.
- Valentine lubi robić nas w konia. On nie chciał żebyśmy się dowiedzieli o tej kamerze, ale w razie czego miał nadzieję, że zrozumiemy to tak: Biżuteria jest zbyt przewidywalna, więc będziemy myśleć nad czymś innym. To musi być biżuteria. - wtrąciła Emma.
- Jace, ty znasz Clary najlepiej i najdłużej, domyślasz się co to jest? - spytała Tessa.
- Nie mam pojęcia... Chociaż... W dzień mojego wyjazdu Clary powiedziała mi, że dostała od swojego ojca pierścień. Chciała, żebym pomógł jej zrozumieć znaczenie słów. Nie pamiętam co to dokładnie było, ale coś w stylu "Teraz zawsze będę Cię mieć na oku"


Tum tum fanfary i chwała mi bo wróciłam razem z weną! 
Pewnie zauważyliście, że pomiędzy Rachel i Markiem coś ten teges. Nie bójcie się. Nie będzie za słodko (Uśmiecha się sadystycznie). Do następnego! ( Będzie prawdopodobnie po 5).

sobota, 26 marca 2016

Wielkanoc

/CDG/
Wracałam właśnie z kuchni trzymając w jednej ręce kubek z kakaem, a w drugiej tabliczkę czekolady. Miałam napisać życzenia na blogu i wziąć się za czytanie dobrej książki. Już miałam naciskać klamkę, gdy usłyszałam z mojego pokoju głosy.
- Jutro Wielkanoooc!!! 
- Clary, czy ty zawsze musisz myśleć o świętach?
- Tak.
- Będę musiał ładnie sobie włosy ułożyć... Ktoś widział mój grzebień?! Haloo gdzie mój grzebień?! Ma ktoś chociaż szczotkę?!
Jak się nie przestaną drzeć to zaraz wszyscy domownicy się tu zlecą. I co ja im powiem? Weszłam do pokoju.
- Można wiedzieć, co wy tu robicie?!
Okazało się, że postacie z mojego ff wylazły z kompa (?). Bohaterkami, które się kłóciły to Clary i Rachel, a Jace demolował mój pokój w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby się uczesać.
- W sumie to przyszliśmy Ci przypomnieć o napisaniu nowego rozdziału. Zapomniałaś, że jeszcze nie pojawiły się dwie moim zdaniem bardzo ważne osoby... - odpowiedziała pewna demonica o imieniu... Prawie wam zaspoilerowałam. Chociaż raz o niej wspomniałam, że się pojawi.
- Ty się jeszcze nie pojawiłaś. Razem ze swoim kolegą do poczekalni (xd) w laptopie!
- Ile mamy czekać?! Tydzień nic nie dodałaś! Raz jeden jedyny wspomniałaś moje imię, że się pojawię. Kiedy to nastąpi?! O Axelu pisałaś więcej razy!
- Won!
Biorąc pod uwagę to, że jest demonicą, to za chwilę mogłam zginąć za tą odzywkę. O dziwo weszła do urządzenia z powrotem. A za nią potruchtał Mortmain.
- No wiesz. W sumie to powinnaś już dodać następny. - Powiedziała Tessa.
- Taak, wiem, ale nie mam weny i czasu.
- To może chociaż złóżmy życzenia? - spytała Emma.
Ja: Zdrowych
Clary: Spędzonych  z rodziną
Emma: Radosnych
Magnus: Brokatowych
Tessa: Bez przykrych niespodzianek
Maryse: Dobrego jajka
Hodge: Dużo pisanek
Cecily: Bez kłutni z wnerwiającym bratem 
(Spojrzała wymownie na Willa)
Gabriel: Do chłopaków dziewczyn, które to czytają - Żeby nie rozszarpali was ich bracia
Rachel: Świętego spokoju
Alec: Mokrego śmigusa dyngusa
Jem: Żeby wasi parabatai zachowywali się normalnie
Will: Ej! To już trzecia osoba, która składa życzenia, które są w pewnym sensie powiązane ze mną!
Jules: Żeby nie było jak zwykle śniegu
Valentine: Jestem Czarnym Charakterem. Nie składam życzeń
Nina: Patrz Valentine
Jonathan: Dużo kreskówek
Ja: Nikt nie ma tak zrytej psychiki na tym blogu żeby oglądać jeszcze kreskówki. No dobra. Prócz ciebie, Jace'a i mnie.
Mark: Żeby święta dodały wam więcej wiary i siły do spełniania marzeń
Jace: Żeby demony wam nie przeszkadzały
Ja: Jace, u nas nie ma demonów!
Jace: Dla tego mam pewność, że się spełnią.
Will: Bez Demonicznej Ospy
Ja: Pozostawię to bez zbędnych komentarzy
Razem: Wesołego Alleluja!
Alfa: Hau!



Tak jak wcześniej tu napisane, nie wiem kiedy będzie next. Mało czasu i brak weny, chociaż przyznam, że po tym trochę mi wróciła.
Do następnego i jeszcze raz, Wesołych Świąt!

sobota, 19 marca 2016

Rozdział XV - "Człowieku, czy ci na mózg padło?!"

/Jace/
* 2 dni później*
Zaraz otwieramy portal. Mieliśmy to zrobić wczoraj, ale potrzebowaliśmy odpowiednich książek z zaklęciami i runami. Przez cały dzień przekopywaliśmy czytelnię Instytutu, a przez pół nocy bibliotekę Magnusa. Gdy wszystko znaleźliśmy poszliśmy spać. Ja oczywiście najpierw poszedłem do Clary. Do mojej Anielicy.To ona powinna narysować runy do przejścia. Ale nie moim zdaniem. Zbyt się o nią martwię. To, że ma moc tworzenia nowych run, nie oznacza, że musi ryzykować. Problem w tym, że się uparła to zrobić. Powiedziała: "Jace, od kilku dni w głowie pojawia mi się nowa runa. Jestem przekonana, że ona sprawi, że otwieranie będzie bezpieczniejsze. Jestem pewna. Proszę, zaufaj mi." No i postanowiłem zaufać. 
 Clary zaczęła rysować na portalu "miejscowym'' dodatkową runę, którą wymyśliła jeszcze za nim trafiła do Instytutu i to dzięki niej zdołała uciec razem z rodzeństwem z posiadłości Morgensternów. Potem Magnus zaczął szybko i cicho śpiewać zaklęcia po łacinie. Z jego palców leciały niebieskie iskry, a pokój wypełniała czerwona poświata, która stawała się mocniejsza z każdą minutą. Moja ukochana zaczęła rysować dodatkowe runy. Niektóre widziałem pierwszy raz, ale wiedziałem, że nie są jej autorstwa, lecz niektóre były. Czarownik śpiewał co raz szybciej i głośniej, a ja pomimo, że doskonale umiałem ten język to zrozumiałem tylko trzy słowa "potrzebujemy pięciu osób". Dziwne, przecież mieli być tylko William, Theresa i James, ale może nie o to chodziło. Mniejsza z tym.
 Światło wyglądało jak płomień, który skakał po całym pomieszczeniu, nie było gorąco, zrobiło się wręcz zimno, ale widziałem jak po czole rudowłosej spłynęły dwie małe kropelki potu. Wiedziałem, że ją to wyczerpie. Resztkami sił rysowała ostatnie znaki. Bane też nie trzymał się najlepiej. Widziałem jak Alec patrzy na niego z troską. Oj przyjacielu... Czegoś mi nie mówisz... Będziesz się spowiadać... Wiedzieliśmy o jego orientacji i nikomu to nie przeszkadzało. Przecież to ten sam Alec, tyle że woli facetów.
Narysowała ostatnią i osunęła się po ścianie na ziemię zamykając oczy. Od razu w panice do niej podbiegłem i zobaczyłem, że Magnus też już nie czaruje i siedzi na krześle. Położyłem ją na kanapie i sprawdziłem puls. Był w normie. Nikt nie uwierzy jak się ucieszyłem, gdy wymamrotało coś i przewróciła się na bok. Ona spała!
Przykryłem ją kocem i podszedłem do Magnusa dowiedzieć się co i jak.
- Zanim portal otworzy się w przeszłości może minąć jakieś pół dnia. Mogę gdzieś się położyć? Obudźcie mnie, gdy coś się stanie. - Zaprowadziliśmy go do któregoś z trzystu pokoi Instytutu blisko biblioteki.
*5 godzin później*
Postanowiliśmy trzymać warty dwuosobowe przy przejściu. Clary obudziła się godzinę temu i chciała żebyśmy pilnowali razem. Milczeliśmy. Nikomu to nie przeszkadzało. 
Nagle usłyszeliśmy głośny trzask i zobaczyliśmy jak portal jarzy się na czerwono tak ja wtedy gdy Morgenstern i Bane przy nim "majstrowali". Po chwili do pokoju wbiegli Alec i Jonathan, chwilę później Izzy, Emma, Julian, Mark oraz Rachel z Magnusem i Maryse.
Przed nami zaczęli się materializować postacie. Było ich pięć.
- Magnusie czy nie miały być tylko trzy osoby?! - zdenerwowała się pani Lightwood.
- Bo miały. Musiałem się pomylić.
- Magnus?! Co tu się do cholery stało?! - Krzyknął niebieskooki brunet.
- Will, spokojnie. Powiedzmy, że trafiliście do przyszłości.
A więc to był ten słynny William Herondale - mój przodek. Przyjrzałem mu się uważnie. Nie był zbytnio podobny do mnie. W sumie z wyglądu nie mieliśmy chyba nic wspólnego. Był nawet przystojny, ale nie tak jak ja. (Załóżmy, że w tym samym czasie Will też mu się przyglądał i pomyślał, że jest od niego bardziej przystojny. Ahh ci Herondale'owie, zaraz zaczną się wykłócać, który ma większe mięśnie :'') - od autorki)
- Jak to w przyszłości?! - odezwała się szarooka brunetka.
- Posłuchajcie. Mamy poważne kłopoty. To jest Clarissa i Jonathan Morgenstern, tutaj są Aleksander, Isabelle i Maryse Lightwood, obok Jonathan Herondale, uważaj Will bo zaraz ci oczy na wierzch wyjdą, tutaj Emma Carstairs, Jem proszę zamknij buzię bo prawie podłogi ci sięga, Julian i Mark Blackthorn  i uwaga, proszę o fanfary... Rachel Mortain, potomkini Axela Mortmaina. No i ja - Niesamowity Magnus Bane.
- Człowieku, czy ci na mózg padło?! - wydarła się dziewczyna bardzo podobna do Willa, może to jego siostra?
- A no tak. Gdzie moje maniery? To jest Theresa Gray, William Herondale, James Carstairs, Cecily Herondale i Gabriel Lightwood, których nie miałem zamiaru ściągać. Miała być tylko pierwsza trójka no ale trudno.
- Dobra. Spokojnie. Teraz. Opowiedzmy im co i jak. - powiedziała Clary.
- Jestem Clary Morgenstern. Ściągnęliśmy was tutaj żebyście nam pomogli. Mój ojciec - Valentine Morgenstern chce zawładnąć światem. Przeciągnął na swoją stronę Ninę Mortmain - siostrę Rachel - tu wskazała ręką na dziewczynę. Są potomkiniami Axela Mortmaina tego z waszych czasów. Ojciec chce wezwać z przeszłości, tak jak my wezwaliśmy was, Axela Mortmaina razem z jego Maszynami. Wy go pokonaliście i dla tego liczymy na waszą pomoc.
- Ja wam pomogę. Mortmain wiele zniszczył w moim życiu. Nie pozwolę by znów to zrobił. - zgodziła się Tessa.
- Ja też. - dodał Jem.
- Mój parabatai i ukochana zostają, więc ja też, a siostrę i Lightworma odeślijcie.
- Will! Ile razy mam ci powtarzać byś tak na niego nie mówił?! A po za tym ja nigdzie nie wracam i zostaję.
- Ja też.
- Nawet jakbym chciał to byście. Portal został "zaprogramowany" tak żeby nie można go było użyć przez następne dwa miesiące... - westchnął Magnus.
- Czekajcie chwile. To Mortmain miał jakieś dziecko? - spytała zaciekawiona Theresa.
- Najwidoczniej tak.
- Tak właściwie, który jest rok? - odezwał się James.
- 2016.
- No nieźle. 
- Będziemy musieli dać wam jakieś ciuchy, bo raczej nie możecie się pokazać tak po za Instytutem, a potem pójdziemy na zakupy... - Izzy była w siódmym niebie. 
-Tym bardziej, że Clave o tym nie wie... - Izzy była w siódmym niebie - wtrąciła Maryse.
- Dziewczyny, wiecie co robić. Wszystkie swoje ciuchy do mojego pokoju. Tessa i Cecily, idą ze mną. - Nawet nie wiedzą na co się pisząc zgadzając się na zakupy z Iz.
/Tessa/
No dobrze. To wszystko jest naprawdę dziwne... Przez dwa miesiące być dwieście lat do przodu to jest stresujące. Nie wiem czy powinniśmy się rozdzielać. Przecież to jest nierealne. Wszyscy są mili i widać, że naprawdę potrzebują pomocy. Właście idę za Isabell i widać, że uwielbia modę i wszystko co z nią związane. Tak jak Jessy. Pamiętam, gdy z nią poszłam na zakupy, gdy trafiłam do Instytutu po raz pierwszy. No i nie ma więcej punktów, w których są podobne. Izzy jest żywiołowa, szalona i kocha walkę. Jasemine to jej kompletne przeciwieństwo.
- Czyli jesteśmy tutaj bez zgody Clave? Czemu?
- Zajęłoby to zbyt dużo czasu. Oni nawet nie wiedzą, że Valentine żyje.
Idąc korytarzami zauważyłam przez okna, że to nie Londyn, tylko Nowy Jork. Poznawałam tą okolicę pomimo tego, jak bardzo tu się zmieniło.
- Jesteśmy w Nowym Jorku?
- Tak. Skąd wiedziałaś?
- Poznaje. Kiedyś tu mieszkałam.
Cecily praktycznie się nie odzywała. Przez chwilę zapomniałam nawet, że tu jest.
Weszłyśmy do pokoju, a chwilę po nas Clary, Emma i Rachel z masą ciuchów do wyboru.
W końcu nałożyłam czerwony sweter i ciemne spodnie, które jak potem się dowiedziałam nazywają się rurki. Dziwnie się czułam z odkrytymi ramionami i bez gorsetu przy ludziach.
Cecily też nałożyła sweter, tyle że szary i od Clary, a spodnie od Rachel. Włosy nam luźno spięły i czułam się tak... Inaczej. Podoba mi się ten strój. Czuję, że później będzie mi się ciężko od niego odzwyczaić.Te ubrania zakładało się tak szybko i nie trzeba było wołać służących do pomocy. No właśnie. Służący. Nie było ich tu. Widać radzili sobie bez nich. Wyszłyśmy do głównych drzwi, hdzie czekali na nas mężczyźni (nie wiem czemu, ale dziwnie mi się to pisze. - od autorki). Mój Will wyglądał cudownie w luźnej koszulce. Może coś mu zwine, żeby sobie czasami na niego popatrzeć... STOP. Tess, o czym ty myślisz?
- Eee... Dziewczyny bo... - zaczął niewyraźnie mój potomek. No bo czyich jak nie moich i Willa? Zchowuję się jak psychofanka. Tak, po półgodzinie z dziewczynami nauczyłam się tyle słow.
- Bo my... Mamy ważne rzeczy do załatwienia... - Dokończył Alec bełkocząc pod nosem.
- No i nie pójdziemy z wami... - Zakończył Jonathan.
- Czemu? - spytałam.
- Bo zakupy z Izzy to piekło! - Krzyknęli jednocześnie i gdzieś uciekli.
Spojrzałam zdziwiona na resztę.
Clary ledwo widocznie pokiwała głową na potwierdzenie słów chłopaków, Emma i Rachel się skrzywiły, a Iz tylko wzruszyła ramionami i poszła z uśmiechem w stronę wyjścia. Ta to dopiero optymiska.
*4 godziny później*
- Mam dość. Nie idę dalej. - Zbuntowała się Cecily.
- To już ostatni.
- Poprzedni nim był. - odpowiedziała.
- I jeszcze wcześniejszy - dodałam.
- W sumie od dwóch godzin powtarzasz to samo. - zakończyła Clary.
- Ale ten na prawdę jest już ostatni no chodźcie. Przysięgam na Anioła, że to ostatni.
Po tych słowach wstałyśmy i poszłyśmy za nią.


Isabell podeszła do mnie i przyłożyła żółtą sukienkę ustawiając się w dziwnej pozie. 
- Bierzemy. 



No hej! Wróciłam!
Przepraszam, ale do 5 IV rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Ale potem postaram się nadrobić. We wtorek mam ostatni etap Ligi Przyrodniczej, więc trzymajcie kciuki, żebym miała I miejsce, bo wtedy będę miała III po etapach. Nie wiem kiedy next. Może za tydzień, może wcześniej. Pewnie zastanawiacie się co jest piątego. Jestem w 6 klasie i mam sprawdzian końcowy, więc nauczyciele stosują zasadę: "Kartkówki i sprawdziany na hama, żeby tylko przed piątym" no i przez to nie mam zbytnio czasu. Do następnego!

poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział XIV - Decyzja

- No nie wiem...
- Nie chciałabyś mieć relacji z siostrą takich jak wcześniej? Mam pewną propozycję. Będziesz mi pomagać. Jeśli złożysz Przysięgę na Anioła, dowiesz się reszty planu. Nie martw się. Nic się nie stanie Rachel. - Ostrożnie dobierał słowa, by nie powiedzieć za dużo.
- Chwila... Przysięgę na Anioła?! Przecież nie jestem Nocną Łowczynią. Na mnie nie zadziała.
W sumie po co to mówię? Jeśli bym tego nie powiedziała to spokojnie mogłabym w razie ją złamać. Ja jednak jestem głupia... 
- Cóż... Ty i twoja siostra jesteście dziwnymi przypadkami. Jesteście potomkiniami Axela Mortmaina, który wstrzyknął sobie krew Nefilim. Do tego, zanim się narodziłaś wstrzyknięto ci krew Faerie, a twojej siostrze krew Czarownika. Byłyście eksperymentami. Nie wiadomo dlaczego przeżyłyście.
- Dobrze. Zgadzam się. Przechodzę na twoją stronę. Przysięgam na Anioła cię nie zdradzić.
- Doskonale. Dobry wybór.

/Clary/
*W tym samym czasie*
 Wstałam z łóżka i poszłam się umyć. Weszłam pod prysznic i pozwoliłam ciepłej wodzie zmyć ze mnie cały stres.
Wytarłam się przyjemnym w dotyku, białym ręcznikiem i nałożyłam miętową bluzkę na szerokich ramiączkach i białe rurki.
Zeszłam do kuchni w mokrych włosach i zaczęłam nalewać mleko do miski z płatkami.
Wzięłam miskę do ręki i oparłam się o blat jedząc po woli zawartość miski. Co z tego, że było południe, a ja jadłam śniadanie?
Do pomieszczenia weszła Iz. Przywitałam moją parabatai uśmiechem i patrzyłam jak wykonuje czynności, które ja robiłam przed chwilą.
Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie byłam już w Instytucie. Byłam na polanie i widziałam ojca z... Niną?! Co się dzieje? Ja ich widziałam i słyszałam. Oni mnie nie.
- Z pomocą Czarownika otworzymy portal. Może być to trochę nie bezpieczne. Nie będzie to zwykły portal. Będzie to portal do przeszłości. Twój przodek - Axel Mortmain będzie w naszych czasach. Nasza czwórka - Ja, ty, Axel i Lilith będziemy panować nad światem. Oczywiście razem z moimi dziećmi i twoją siostrzyczką. Zniszczymy świat Diabelskimi Maszynami, które potem ściągniemy tutaj. Będziemy niepokonani... - Ojciec mówił to z taki przekonaniem, że ciężko było nie uwierzyć, a blondynka złowieszczo się uśmiechała.
Wtedy poczułam jak świat wiruje i ocknęłam się w Skrzydle Szpitalnym, a nade mną stali wszyscy mieszkańcy Instytutu. Jace trzymał mnie za prawą rękę, a Izzy za lewą. Jonathan chodził po pomieszczeniu w kółko, a reszta po prostu patrzyła się ze zmartwieniem, a Magnus z zaciekawieniem. Zaraz. Magnus?! Co on tu robi? Pewnie go wezwali ze względu na mnie.
- Co się stało? - Spytałam zachrypniętym głosem.
- My chcielibyśmy to wiedzieć. - odpowiedziała Maryse - zemdlałaś.
- To było coś w stylu przepowiedni, wizji... Nie wiem co to było... - miałam łzy w oczach.
- Spokojnie Clary. Powiedz co widziałaś. - uspokajała mnie Iz.
- Widziałam ojca i... - głos mi się załamał na wspomnienie - i Ninę. Ona... On... Oni postanowili współpracować.
Popatrzyłam się na wszystkich. Wszyscy byli zdziwieni, lecz w największym szoku była Rachel. 
Wzięłam głęboki oddech. Zaczęłam to, więc muszę to skończyć.
- Chcą z pomocą Czarownika otworzyć portal do przeszłości i ściągnąć tu Axela Mortmaina razem z jego Diabelskimi Maszynami. Cała trójka razem z Lilith ma zawładnąć światem, a ja, Jonathan, Mary i Rachel mamy być po jego stronie.
Gorące łzy płynęły po moich policzkach, a Rachel także były zeszklone.


Nie umiałam określić reakcji reszty. Na pewno wszyscy byli w szoku.
- Idziemu z tym do Clave - oświadczyła pani Lightwood, a Hodge jej przytaknął.
- Podaj jeden rozsądny powód, dla którego mieliby nam uwierzyć - wtrącił się Jace.
- Jak wyobrażasz sobie bitwę z tysiącem Maszyn, gdy na jedną potrzeba co najmniej dwóch Łowców?
- To nie jest powód, by nam uwierzyli.
Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał Magnus:
- Nie musimy z tym od razu lecieć do Clave. Jest jeden sposób. Ryzykowny... Ale jest. Możemy odepchnąć atak przeszłości i teraźniejszości, przeszłością i teraźniejszością.
*Godzinę później*
- Magnus NIE! Absolutnie się nie zgadzam. Zabraniam!
- Ale, Maryse! Pomyśl. To może być jedyne wejście!
-To może nas wszystkich zabić!
- Wolisz żeby Valentine zniszczył świat?!
- W takim razie jak masz zamiar im wytłumaczyć im, że żyją sobie spokojnie...
- Zabijają demony, więc nie tak spokojnie - wtrącił nagle mój brat, ale kierowniczka Instytutu uciszyła go posyłając mu karcące spojrzenie.
- Przed 1900 rokiem w Anglii i nagle PUFF są w Nowym Jorku i w dodatku w XXI wieku?!
- Przyjaźniłem się z Tessą, Willem i Jemem. W pewnym sensie doprowadziłem do narodzin Jace'a!
- Nie mam do was siły. Róbcie co chcecie.
I wyszła. Chyba obraziła się na dobre. Dobrze, że Max i Mary dwa dni temu pojechali na szkolenie do Instytutu w Hiszpanii i nie muszą tego słuchać. 
- Serio doprowadziłeś do moich narodzin? Jak to się stało?
- Długa historia. Will myślał, że jest na niego rzucona klątwa, że jeśli ktoś go pokocha to umrze. Pomogłem mu odszukać demona, który w cudzysłowie rzucił ją na niego i okazało się, że klątwa nie była prawdziwa.
- Wow - tyle Jace był w stanie z siebie wydusić.
- Nastawcie się psychicznie. Jutro otwieramy portal.

piątek, 11 marca 2016

Rozdział XIII - Nie mam pomysłu na tytuł

/Clary/
Nie wiem ile czasu tak leżę. W sumie to nawet nie chce mi się wiedzieć. Próbuję zrozumieć ten sen i nie zbyt mi to wychodzi. Czemu mi się to ciągle śni? Kim jest ta kobieta, która stała koło niego? Wydaje mi się, że ją znam. A ten Czarownik? Każde Dziecko Lilith posiada jakąś cechę wyróżniającą. W jego przypadku była to czarna jak smoła skóra. Po co otworzyć im portal? Kto to Axel? Co to za maszyny?  Skąd wiedziałam którędy iść? No i najważniejsze. Co to było za zwierzę, które mnie napadło? W sumie, to był sen. W snach wszystko może się zdarzyć.

*Jakiś czas później*
/Nina/
Szłam przez park i rozmyślałam nad wszystkim co mnie spotkało od października. Od czasu świąt nie pojawiłam się w Instytucie. Denerwował mnie każdy mieszkaniec. Szczególnie Isabell i Clary. One były najgorsze. Widziałam jak Jace się gapi na tą Morgenstern. To było potwornie wkurzające. No kurde, czemu na mnie się tak nie może popatrzeć? Czemu wszystko musi kręcić wokół tej rudej idiotki? Iz była jak by to nazwać w świeci PRAWDZIWYCH LUDZI, NIE CIENI CZYLI WEDŁUG LALUSIÓW ŁOWCÓW, ŚWIECIE NIC NIE ZNACZĄCYCH PRZYZIEMNYCH osobą irytującą bez powodu. Mark podobał mi się przez jeden dzień. I oczywiście musiał się gapić na tą zdzirę. Potem stwierdziłam, że jednak wolę Jace'a. Rachel też się ode mnie ciągle oddalała. Wolała towarzystwo tych debilek niż moje. To jak się na mnie nawrzeszczała, gdy powiedziałam jej, że nie mam ochoty na jakieś dziecięce pidżama party. Szkoda gadać. I myślała, że jej nie słyszę, po moim odejściu. "Och, Nina taka jest. Ma 20 lat i uważa, że skoro jest najstarsza, to jest najlepsza, nie zwracaj na to uwagi. Po za tym ona miała na myśli, to że czasami coś odwalamy, a ona boi się popsuć swoją nieskazitelną naturę dorosłej. W rzeczywistości sama by chciała tak zrobić, więc nie płacz." To było chamskie. Przecież jest moją siostrą! Nawet mnie nie zatrzymała, gdy oświadczyłam, że święta spędzę u znajomej. Woli ich niż własną siostrę. Jej sprawa. Ja się nie wtrącam. Jeśli tak bardzo woli zabijanie jakichś walonych demonów to nich sobie z nimi tam siedzi. Mnie to nie obchodzi.
Szłam dalej przez park i czułam lekkie łzy na policzkach.
Skręciłam w jakąś alejkę, którą widziałam po raz pierwszy. Dziwne. Przecież tyle razy tędy chodziłam.
Wyszłam na jakąś polanę.
Polana w parku? Ja tego nie ogarniam.
- Witaj Nino - Stanęłam jak wryta.
Przede mną stał facet, który wyglądał jak starsza wersja brata rudej idiotki. 
- Kim jesteś? - spytałam głupio robiąc krok w tył.
- Jestem Valentine Morgenstern. Ojciec Clarissy i Jonathana.
- Czego chcesz ode mnie?
- Powiedzmy, że współpracy. Mogłabyś zemścić się na osobach, których nienawidzisz. Tylko chcę żebyś przeszła na moją stronę. Żebyś mi pomagała. Żebyś pomagała NAM.
-"Nam" czyli komu?
- Dowiesz się gdy złożysz przysięgę wierności.



Tum, tum, tum... Polsat 4ever. Reszty dowiecie się po przerwie na reklamy. 
Sorkiiii, że tak długo nic nie dodawałam. Strasznie mi głupio. Ale jak wcześniej pisałam (Pisałam czy nie?) mam zepsutego laptopa i muszę korzystać z laptopa rodziców i przez to mają pierwszeństwo.
Drugim powodem jest brak czasu.
No to postaram się dodać next w miarę szybko.
Komentujcie, komentujcie.
Do następnego

piątek, 4 marca 2016

Rozdział XII - Alfa

/Clary/
*Następny dzień*
Jak wszyscy się dowiedzieli co dostałam od MOJEGO CHŁOPAKA (xd) to psiak nie mógł się odpędzić od pieszczot. Cały czas próbowaliśmy wymyślić mu idealne imię. Propozycji było mnóstwo, ale żadna się nie nadawała. W końcu poszliśmy z nim na spacer po natchnienie.
Szliśmy w stronę lasu (załóżmy, że w pobliżu gdzieś jakiś jest xd). Gdy doszliśmy spuściliśmy go z czarnej smyczy zahaczonej o obrożę w tym samym kolorze.





Szliśmy na razie szybkim spacerem, a zwierzak trochę przed nami. Zaczął podskakiwać zostawiając w śniegu odciski swoich łap. 
- Może nazwij go najlepiej Azor. Typowe imię. Już nie główkujmy. - Zwróciła się do mnie Izzy.
- No właśnie. "Typowe". Ono nie może być typowe. Musi być nie zbyt popularne i banalne. Nie może się nazywać jak zwykły pies podwórkowy. On jest najlepszym psem i musi mieć najlepsze imię. 
Westchnęła.
- Ścigamy się z nim - krzyknął Jace.
Długo z nim biegaliśmy.
- Czemu on ciągle musi być pierwszy? - Dyszała Emma - Jak jedni z najlepszych Nocnych Łowców mogą z nim wygrać? Przyznaj się Herondale, że maczałeś w tym palce.
- No istnieje możliwość, że jest z najpopularniejszej, najsilniejsze, najsprytniejszej hodowli w Ameryce...
- Co?! Musiałeś na to wydać kupę forsy! - krzyknęłam zszokowana.
- Dla ciebie wszystko księżniczko, po za tym mam pewnego znajomego, dzięki któremu było taniej.
Zarumieniłam się lekko i nagle mnie olśniło.
- Już wiem jak go nazwać! Em, jesteś niesamowita! Alfa - Pierwszy. - Będzie doskonałe. - Skomentowała Rachel.
Zawołałam psa nowym imieniem. O dziwo, od razu zrozumiał, że to do niego.

*Tydzień później*
Biegnę przez las. Nie mam pojęcia czemu, ale wiem, że muszę to robić. Muszę tam się dostać. Muszę ratować świat. Muszę powstrzymać ojca... Muszę powstrzymać... No właśnie. Kogo? Wiem, że nie mogę pozwolić, by to się stało. 
Jestem na miejscu. Przede mną stoi ogromna rezydencja. Jak się tam dostać? Nogi niosą mnie do jakiejś ściany. Stukam w odpowiednich miejscach. Jakbym od zawsze wiedziała jak. Cegły się rozsuwają, ukazując korytarz. Pewnie idę przed siebie po drodze skręcając kilka razy. Dochodzę do wielkich dębowych drzwi, które są lekko uchylone. Zaglądam przez szparkę i widzę ojca wraz z jakimś czarownikiem i przerażającą kobietą. Przysłuchuję się ich rozmowie. Ciężko coś usłyszeć, bo mówią szeptem. Mówią coś o otwieraniu portalu, o Axelu jakimś tam, o jakichś maszynach, o jakimś demonie, o połączeniu sił. Zauważyli mnie!
Uciekam z tam tąd jak najszybciej, pomimo, że nikt mnie nie goni. Dobiegam do lasu, z którego wcześniej przybyłam. Słyszę za sobą jakieś warknięcie. Widzę lwa. Lwa ze skrzydłami pegaza. Lwa z rogami byka. Boję się. Boję się jak jeszcze nigdy. Biegnę. Lecz moje tempo powoli zwalnia. Stworzenie jest mniej więcej dwadzieścia metrów za mną. 15. Nie zamierza zwolnić. 14. Jest co raz bliżej. 13. Przyśpiesza jeszcze bardzie. 12. Wybija się. 11. Leci prosto na mnie. 10. Już praktycznie mój koniec.
Gwałtownie się obudziłam cała zdyszana, gorąca i spocona. Patrzę na zegarek. No pięknie. 2:34. Już nie zasnę. Biorę ciuchy i idę do łazienki. Odkręcam ciepłą wodę i wchodzę pod prysznic. Kropelki spływają po moim ciele, powodując przyjemne dreszcze. 
Zaczęłam rozmyślać.
Ten sen...
On był taki...
Tak... Realistyczny.
Śni mi się już od trzech nocy. Ciągle to samo.
Nic już nie rozumiem.
Zakręciłam  kurek i zaczęłam wycierać się ręcznikiem. Nałożyłam luźne ciuchy i poszłam do łóżka, na którym spał Alfa. Tak słodko wygląda kiedy śpi.
Niestety, budzi się z chwilą, gdy posłanie ugina się pod moim ciężarem.
- Cześć piesku, nie chciałam cię obudzić. - wyszeptałam i wsunęłam się pod kołdrę.
Ten, jakby chciał powiedzieć, że nic się nie stało, że jest przy niej i nie pozwoli, by stała się jej jakakolwiek krzywda, położył głowę w miejscu, gdzie powinien być brzuch. Leżeli tak do rana. Żadne z nich nie miało ochoty zasnąć.

Powoli dochodzimy do głównego wątku. Wiem, że rozdział krótki, ale nie mam siły nic pisać. Sorki, że wcześniej, nie było rozdziału, ale laptop mi się zepsuł. Znaczy on już dawno był zepsuty, tylko teraz na maksa i muszę korzystać z kompa rodziców. Do następnego!

wtorek, 1 marca 2016

Rozdział XI - A jednak Wigilia jest dniem miłości cz. 2

/Clary/
Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się przykro. Jace okazał się chamem. 
Po tym jak Jonathan i Izzy wyszli, to chwilę później poszli Mark, Rachel, Julian i Emma poszwędać się po parku. Maryse poszła do siebie do pokoju spać mówiąc, że jest zmęczona, a jutro ma jeszcze dużo papierkowej roboty dla Clave. Co z tego, że jutro Boże Narodzenie? Maryse pracuje praktycznie codziennie. Szkoda mi jej.
Zostałam sama z Jace'em w pokoju koło choinki. Liczyłam, że sobie trochę pogadamy, powspominamy czy coś w tym stylu. Ale nie! Bo Wielki Szanowny Pan Herondale sam nie pomyśli żeby zostać, tylko sobie bez słowa pójdzie. A no tak, zapomniałam. Przecież on nie myśli!
Wchodząc do pokoju zgarnęłam pierwsze lepsze ciuchy, a szpilki od razu rzuciłam w kąt. Poszłam do łazienki się umyć. 
Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do lustra podłączając suszarkę. Zaczęłam suszyć włosy.
Nałożyłam czarną bluzkę z suwakiem z przodu i białe leginsy.
Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Jedna łza spłynęła po moim policzku. Dość. Wytarłam łzę. Nie będę płakać. Nie przez niego. Nie warto. 
Chwyciłam kartkę i zaczęłam rysować. To kółko, tam kresa, tu połączyć... Wyszedł mi... Jace! No nie wierze! I jeszcze ze skrzydłami Anioła wyrwałam kartkę i zmięłam najmocniej ja się dało cisnęłam w ścianę, od której lekko się odbiło i wpadło prosto do kosza.
Usłyszałam pukanie. 
- Proszę! - krzyknęłam. 
- Cześć. - Razjelu, czemu on? Czemu nie Maryse?
- Cześć - mruknęłam.
- Jesteś zła?
- Nie, dlaczego miałabym być? - skłamałam.
Podszedł do mnie i zawiązał opaskę na oczach. 
Serio? Co on ode mnie chce?
- Jace, co ty robisz? - spytałam.
- Nic takiego. Daj rękę. Poprowadzę cię. - złapał mnie za rękę i wyprowadził z pokoju.
Zatrzymaliśmy się. Usłyszałam cichą, spokojną muzykę. Zdjął mi opaskę i ujrzałam salon, fortepian, sztalugę z farbami, ławę z wielkim talerzem ciastek z kawałkami czekolady i dwa ogromne kubki z kakaem. Jak podczas pierwszej Wigilii, którą razem spędziliśmy. W kącie stała choinka, a pod nią duża paczka.
Jak ja mogła chociaż na chwilę w niego zwątpić? Przecież to był mój Jace, przyjaciel, którego znam już od dziesięciu lat. Ten, który był zawsze przy mnie. Gdy mieliśmy po sześć lat i zanim jego rodzice zginęli, byliśmy praktycznie nierozłączni. Lecz w wieku dziesięciu lat rodzice Jace'a zostali zabici przez demony. W tedy trafił do Instytutu, a ja zostałam w Instytucie. A ja starałam skontaktować się z nim na wszystkie możliwe sposoby. Nawet, gdy Magnus Bane był w mieście dosłownie błagałam go o otwarcie portalu dla mnie. W końcu się zgodził. W tedy po raz ostatni go widziałam. Następny raz był po pożarze. W tedy spędziliśmy razem naszą pierwszą wspólną Wigilię. Było tak samo jak teraz.
- Na co czekasz? Idź otwórz. - powiedział.
- Myślałam, że złożyłeś się z Jonathanem na ten miecz świetlny.
- Mam nadzieję, że to będzie lepsze. - zaśmiał się.
Podeszłam do choinki i delikatnie otworzyłam pakunek. Moje zdziwienie sięgało zenitu, gdy ze środka wyskoczył szczeniak. I to nie byle jaki szczeniak, to był Alaskan Malamute. Najpiękniejszy, najcudowniejszy, najlepszy i najgenialniejszy pies świata i jednocześnie moje marzenie. 
- Malamut! Jace, pamiętałeś! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego. - Jest cudowny. Ty jesteś cudowny. Po prostu cię kocham! - spojrzał na mnie i wtedy dotarło, co powiedziałam. - Znaczy ten... No... Jak przyjaciela.
Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać, wspominać, popijając napojem i jedząc ciastka.
Nagle powstała niezręczna cisza. W końcu jace się odezwał:
- Kocham Cię.
- Jak przyjaciółkę?
- Nie.
Łoo... Czy on powiedział właśnie, że mnie kocha?
- Ryzykuję wiele mówiąc ci to, chociażby naszą przyjaźń. To mogłoby ją zniszczyć. Ale nie potrafię dłużej tego ukrywać.
Jesteś moim Aniołem, gdy widzę twój uśmiech, nic innego nie liczy się. Pokochałem Cię, jesteś moim światłem. Pokochałem Cię, bo życie z tobą piękne jest. Moja miłość jest silniejsza z każdym dniem i nic, słyszysz mnie? NIC. Nie jest w stanie tego zmienić. To właśnie ty nadajesz memu życiu sens. Tak jestem kiepski w wyznawaniu miłości, więc powiem już tylko te dwa słowa: Kocham Cie i nie potrafię przestać. I wiesz co? Wcale nie chcę.
W takich momentach niektórym ludziom staje serce. Ja jestem jedną z nich. Nie potrafiłam nic zrobić. Nie potrafiłam się ruszyć. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Mogłam się tylko uśmiechnąć. Nic więcej. Poczułam jak łza spływa po moim policzku. To była łza szczęścia i wzruszenia. 
Właśnie sobie coś uświadomiłam. Nie wiarygodne jak długo potrzebowałam na to czasu. Ja go kocham. I pomyśleć, jak niby wielki czułam zawód, gdy dowiedziałam się, że wybrał Aleca na parabatai, a nie mnie. Potem poznałam Aleca i sama go polubiłam, a następnie Izzy. Po roku znajomości złożyłyśmy przysięgę.
W końcu się odezwałam.
- Ja też. Ja też cię kocham.
Nad nami pojawiła się jemioła. Eeee... Dobra... Nie wnikam jakim cudem.
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i pocałował. Poczułam motylki w brzuchu i ciepło w całym ciele.







No to miśki (o Razjelu, zmieniam się w moją matematyczkę) niniejszym ogłaszam Clarisse Adele Morgenstern i Jonathana Christophera Herondale'a małże... parą. Sory, trochę za daleko. 
Jakoś nie jestem zbyt zadowolona z tego posta. Trochę za dużo miłości w jednym rozdziale (w obu częściach), więc tak jakby rzygam tenczą. 
Niektóre teksty Jace'a wzięłam z neta i trochę pozmieniałam.
To do następnego.
Komentujcie, komentujcie!

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział XI - A jednak Wigilia jest dniem miłości cz. 1

*Tydzień później*
/Clary/
To już dzisiaj.
Wigilia.
Co za tym idzie?
PREZENYYYY!!!
Kocham prezenty tak, jak Iz zakupy. W sumie kto nie kocha? Dzisiaj będę razem z Emmą, Rachel, Maryse i Jonathanem robić potrawy.
Wielka Pani Królowa Nina Mortmain powiedziała, że idzie na święta do znajomej. Dzięki ci Razjelu.
Gotowanie jest miłością Jonathana, więc nie mogło go to ominąć.
Isabell nie gotuje, ponieważ kuchnia może się nam jeszcze do czegoś przydać.
Przeciwieństwa się przyciągają.
Razem z chłopakami dekoruje Instytut i ubiera choinkę. Trochę im zazdroszczę. Chociaż u nas nie obyło się bez rzucania w siebie mąką. Nawet pani Lightwood się przyłączyła.
*Dwie godziny przed kolacją wigilijną*
Siedzę z dziewczynami u mnie i przebieramy się w ciuchy kupione już tydzień temu.
Ja nałożyłam kremową sukienkę bez ramiączek z czarnym paskiem, czarną torebkę i czarne szpilki.
Izzy czarną sukienkę, białe szpilki i torebkę w tym samym kolorze.





Emma czarne rurki, biały sweter, brązową torebkę i brązowawe botki.



Rachel czarne rurki, kremową bluzkę oraz botki i torebkę w tym samym kolorze.
Mary czarne leginsy, czerwony sweter i trampki.
Nie czesałyśmy się jakoś wymyślnie. 
Ja zwykły warkocz na bok, Emma kucyk, a reszta w rozpuszczonych.

*Po kolacji*
Pierwsza rzuciłam się w stronę prezentów.
No co?
Pierwszy prezent był od Izzy.

Wysokie, granatowe, olśniewające botki. To będzie cud jeśli się w nich nie zabije.






Od Emmy torebkę. Jest megaaa. Nie będę opisywać, spójrzcie na zdjęcie.






Od Rachel ramkę ze zdjęciem naszej dwójki w środku podczas imprezy z przed tygodnia.

Od Jonathana...
Miecz świetlny z "Gwiezdnych Wojen".
- Jonathanie Sebastianie* Morgenstern, nigdy już nie obejrzysz żadnego filmu czy bajki Przyziemnych.
Od Mary wisiorek z napisem "Najlepsza Siostra". To takie słodkie.
Od Alec'a wielką skrzynkę z przyborami do rysowania. Było cudowne.
A od Jace'a...
*
*
*
*
Nic nie dostałam.
To była ta chwila, w której zachciało mis się płakać. 
Odkąd go poznałam uważałam go za niezawodnego przyjaciela, a może nawet i kogoś więcej...
Dobra, Clary. Ukrywaj emocje. Nie zwracaj uwagi. W takich chwilach przydają się nauki ojca o niewyrażaniu emocji. 
Może się z kimś złożył? Na przykład z moim bratem na tę kretyńską zabawkę? Albo z Alekiem na te przybory?
/ Jonathan/
Rozpakowywanie dobiegło końca. Mina Clary na prezent ode mnie była bezcenna.
Wszyscy siedzieli i rozmawiali, tylko Isabell siedziała sama.
Jonathan, to jest twoja szansa. Planowałeś to od trzech tygodni.
- Eee... Izzy... Ten no...  - no pięknie, jąkam się - Może byś poszła ze mną na spacer? - dokończyłem z prędkością karabinu maszynowego.
- Jasne, spoko.
Co. Za. Ulga.
Wyobraźcie sobie, że przez cały dzień szlajaliście się po bagnach, chaszczach itd. I cali zasyfieni wracacie do domu. Możecie się umyć. Taka właśnie była moja ulga. Cieszyłem się jak pies z kości.
Podałem jej rękę i wyszliśmy po drodze zgarniając kurtki.
Spacerowaliśmy już z godzinę rozmawiając o wszystkim i o niczym. Naprawdę dobrze się dogadywaliśmy.
Powiedziałem jej nawet o niespodziance dla Rudej od Jace'a.
Ona cały czas się uśmiechała. Ma taki cudowny uśmiech. Cała jest cudowna i perfekcyjna.
Trzeba to zrobić. Teraz. Ona musi wiedzieć. Nie jestem w stanie dłużej tego ukrywać.
Doszliśmy do fontanny oświetlonej mnóstwem świateł we wszystkich kolorach.
- Iz, ja muszę Ci coś powiedzieć. - zacząłem i złapałem ją za rękę. Ona się do mnie uśmiechnęła. - Przy tobie powietrze pachnie truskawkami, a wiatr czekoladą. Przy tobie każda chmura przypomina serduszko. Gdy jesteś przy mnie, gdy się uśmiechasz cały świat się zmienia. Na szczęśliwszy. Przy tobie ja jestem szczęśliwszy. Za każdym razem, gdy cię widzę, mam ochotę do ciebie podejść i pocałować. Za każdym razem, gdy chociaż rozmawiasz z jakimś innym chłopakiem mam ochotę podejść do ciebie i przytulić od tyłu mówiąc do niego "Ona jest moja, więc bierz dupę w troki i zwalaj stąd". Ja cię chyba kocham. Co ja gadam? To oczywiste, że cię kocham. Całym moim nienormalnym sercem.
Patrzyła się na mnie z... Uśmiechem?!
Podeszła do mnie i pocałowała. To był długi, pełen miłości pocałunek.
- Ja ciebie też kocham - powiedziała i ponownie się pocałowaliśmy.





Hejoo no i mamy Jozzy Jonathan + Izzy. Podoba wam się ta para?
W następnym rozdziale będzie Clace...
No to zapraszam do komentowania cukiereczki (A jednak jestem psychiczna)
To jak Jonathan wyznaje miłość to niektóre zdania są z neta więc ten no żeby nie było, że sobie przywłaszczam.
* Jonathan Sebastian - Dałam na drugie imie Sebastian, bo jakby on i Jace mieli takie same imiona i drugie imiona to by było troche dziwne. To papa.

sobota, 27 lutego 2016

LBA #3

Bardzooo dziękuje Mania Maja (jej blog) za nominację do LBA

Pytania:

1. Dlaczego prowadzisz blog?

Szczerze to nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu planowałam pisać już jakiś rok temu, miało być o Jily z Harry'ego Pottera, ale ciągle się wahałam czy wstawić i chciałam coś poprawiać. Potem strasznie się jarałam trylogią "Igrzyska Śmierci" i miałam w planach pisanie ff o dalszych losach, ale wyszło tak, że nigdy nie napisałam nawet prologu. No i w końcu natknęłam się na "Dary Anioła" Pomysłów było wiele, a po przeczytaniu "Diabelskich Maszyn" olśniło mnie. No i w końcu się odważyłam coś wstawić. Od razu to pokochałam i jarałam się każdym nowym wyświetleniem. Więc... Taki jest powód. Trochę się rozpisałam.
 

2. Co cię uszczęśliwia?
Każdy komentarz lub wyświetlenie, uśmiechnięta gęba przyjaciół i potwora (czyt. brata) no i wychodzę ze swoim psem i zwierzętami ze schroniska. Te ich uśmiechnięte mordki, że samemu chce się śmiać. Robienie tego co kocham no i ogólnie dużo tego jest, bo wszyscy mi mówią, że ja ciągle się uśmiecham.
 

3. Najlepszy książkowy bohater?
Żebym to ja potrafiła jednego wymienić... Dam po jednym z każdej serii, ale jest o wiele więcej
Jace, Will Herondale, Haymitch Abernathy, Syriusz Black, Percy Jackson itd.
  4. Najlepsza książka na świecie?
Mogę ci podać serię. I nie jedną, a kilka.
"Dary Anioła", "Diabelskie Maszyny", "Harry Potter", "Harry Potter", "Igrzyska Śmierci", "Percy Jackson" i nie długo dojdzie pewnie "Więzień Labiryntu".
  5. Jesteś ekstrawertykiem, czy introwertykiem?
Raczej ekstrawertyk.
  6. Ulubiony deser?
Lody i czekolada <3 7. Czytasz książki?
TAAAAAAK <3 8. Do jakiej postaci książkowej jesteś najbardziej podobna?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i nie bardzo potrafię się odnaleźć w jakiejś konkretniej. Ja po prostu jak podoba mi się jakiś charakter staram się być podobna. Np. Sarkastyczna jak Jace itd.
  9. Plan na idealny dzień?
1. Szkoły mniej niż 0, książka, kakao, czekolada/Lody...
2. Szkoły mniej niż 0, maraton filmowy/ serialowy ze znajomymi/ sama.
3. Szkoły mniej niż 0, znajomi.
Któraś z tych opcji. 10. Ulubiony przedmiot w szkole?
Wf <3
 

11. Byłaś kiedyś/ jesteś zakochana?
W realnej postaci niestety tak, choć patrząc teraz na to stwierdzam, że to zauroczenie no i oczywiście cudowni fikcyjni bohaterowie, którzy nigdy mnie nie zawiodą. No i tacy dwaj piosenkarze oni są niesamowici. Charlie Lenehan i Leo Devries <3 tworzą duet o nazwie Bars and Melody. Ktoś słucha?


Moje pytania:
1. Co byś zrobiła gdyby jutro był koniec świata?
2. Masz parabatai?
3. Jeśli tak, to kogo?
4. Ulubiony aktor?
5. Ulubiona aktorka?
6. Ulubiona bajka Disney'a?
7. Masz rodzeństwo?
8. Ulubiony kolor?
9. Lubisz zapach książek?
10. Słuchasz Bars & Melody?
11. Ulubiony autor?

Nominuję:
1. http://w-kazdym-z-nas-plynie-dzika-krew.blogspot.com/
2. http://niezanahistoriaclary.blogspot.com/ 
3. http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com 

Ps.
Przysięgam na Anioła, że rozdział będzie jutro. To papa!