Bohaterowie

sobota, 19 marca 2016

Rozdział XV - "Człowieku, czy ci na mózg padło?!"

/Jace/
* 2 dni później*
Zaraz otwieramy portal. Mieliśmy to zrobić wczoraj, ale potrzebowaliśmy odpowiednich książek z zaklęciami i runami. Przez cały dzień przekopywaliśmy czytelnię Instytutu, a przez pół nocy bibliotekę Magnusa. Gdy wszystko znaleźliśmy poszliśmy spać. Ja oczywiście najpierw poszedłem do Clary. Do mojej Anielicy.To ona powinna narysować runy do przejścia. Ale nie moim zdaniem. Zbyt się o nią martwię. To, że ma moc tworzenia nowych run, nie oznacza, że musi ryzykować. Problem w tym, że się uparła to zrobić. Powiedziała: "Jace, od kilku dni w głowie pojawia mi się nowa runa. Jestem przekonana, że ona sprawi, że otwieranie będzie bezpieczniejsze. Jestem pewna. Proszę, zaufaj mi." No i postanowiłem zaufać. 
 Clary zaczęła rysować na portalu "miejscowym'' dodatkową runę, którą wymyśliła jeszcze za nim trafiła do Instytutu i to dzięki niej zdołała uciec razem z rodzeństwem z posiadłości Morgensternów. Potem Magnus zaczął szybko i cicho śpiewać zaklęcia po łacinie. Z jego palców leciały niebieskie iskry, a pokój wypełniała czerwona poświata, która stawała się mocniejsza z każdą minutą. Moja ukochana zaczęła rysować dodatkowe runy. Niektóre widziałem pierwszy raz, ale wiedziałem, że nie są jej autorstwa, lecz niektóre były. Czarownik śpiewał co raz szybciej i głośniej, a ja pomimo, że doskonale umiałem ten język to zrozumiałem tylko trzy słowa "potrzebujemy pięciu osób". Dziwne, przecież mieli być tylko William, Theresa i James, ale może nie o to chodziło. Mniejsza z tym.
 Światło wyglądało jak płomień, który skakał po całym pomieszczeniu, nie było gorąco, zrobiło się wręcz zimno, ale widziałem jak po czole rudowłosej spłynęły dwie małe kropelki potu. Wiedziałem, że ją to wyczerpie. Resztkami sił rysowała ostatnie znaki. Bane też nie trzymał się najlepiej. Widziałem jak Alec patrzy na niego z troską. Oj przyjacielu... Czegoś mi nie mówisz... Będziesz się spowiadać... Wiedzieliśmy o jego orientacji i nikomu to nie przeszkadzało. Przecież to ten sam Alec, tyle że woli facetów.
Narysowała ostatnią i osunęła się po ścianie na ziemię zamykając oczy. Od razu w panice do niej podbiegłem i zobaczyłem, że Magnus też już nie czaruje i siedzi na krześle. Położyłem ją na kanapie i sprawdziłem puls. Był w normie. Nikt nie uwierzy jak się ucieszyłem, gdy wymamrotało coś i przewróciła się na bok. Ona spała!
Przykryłem ją kocem i podszedłem do Magnusa dowiedzieć się co i jak.
- Zanim portal otworzy się w przeszłości może minąć jakieś pół dnia. Mogę gdzieś się położyć? Obudźcie mnie, gdy coś się stanie. - Zaprowadziliśmy go do któregoś z trzystu pokoi Instytutu blisko biblioteki.
*5 godzin później*
Postanowiliśmy trzymać warty dwuosobowe przy przejściu. Clary obudziła się godzinę temu i chciała żebyśmy pilnowali razem. Milczeliśmy. Nikomu to nie przeszkadzało. 
Nagle usłyszeliśmy głośny trzask i zobaczyliśmy jak portal jarzy się na czerwono tak ja wtedy gdy Morgenstern i Bane przy nim "majstrowali". Po chwili do pokoju wbiegli Alec i Jonathan, chwilę później Izzy, Emma, Julian, Mark oraz Rachel z Magnusem i Maryse.
Przed nami zaczęli się materializować postacie. Było ich pięć.
- Magnusie czy nie miały być tylko trzy osoby?! - zdenerwowała się pani Lightwood.
- Bo miały. Musiałem się pomylić.
- Magnus?! Co tu się do cholery stało?! - Krzyknął niebieskooki brunet.
- Will, spokojnie. Powiedzmy, że trafiliście do przyszłości.
A więc to był ten słynny William Herondale - mój przodek. Przyjrzałem mu się uważnie. Nie był zbytnio podobny do mnie. W sumie z wyglądu nie mieliśmy chyba nic wspólnego. Był nawet przystojny, ale nie tak jak ja. (Załóżmy, że w tym samym czasie Will też mu się przyglądał i pomyślał, że jest od niego bardziej przystojny. Ahh ci Herondale'owie, zaraz zaczną się wykłócać, który ma większe mięśnie :'') - od autorki)
- Jak to w przyszłości?! - odezwała się szarooka brunetka.
- Posłuchajcie. Mamy poważne kłopoty. To jest Clarissa i Jonathan Morgenstern, tutaj są Aleksander, Isabelle i Maryse Lightwood, obok Jonathan Herondale, uważaj Will bo zaraz ci oczy na wierzch wyjdą, tutaj Emma Carstairs, Jem proszę zamknij buzię bo prawie podłogi ci sięga, Julian i Mark Blackthorn  i uwaga, proszę o fanfary... Rachel Mortain, potomkini Axela Mortmaina. No i ja - Niesamowity Magnus Bane.
- Człowieku, czy ci na mózg padło?! - wydarła się dziewczyna bardzo podobna do Willa, może to jego siostra?
- A no tak. Gdzie moje maniery? To jest Theresa Gray, William Herondale, James Carstairs, Cecily Herondale i Gabriel Lightwood, których nie miałem zamiaru ściągać. Miała być tylko pierwsza trójka no ale trudno.
- Dobra. Spokojnie. Teraz. Opowiedzmy im co i jak. - powiedziała Clary.
- Jestem Clary Morgenstern. Ściągnęliśmy was tutaj żebyście nam pomogli. Mój ojciec - Valentine Morgenstern chce zawładnąć światem. Przeciągnął na swoją stronę Ninę Mortmain - siostrę Rachel - tu wskazała ręką na dziewczynę. Są potomkiniami Axela Mortmaina tego z waszych czasów. Ojciec chce wezwać z przeszłości, tak jak my wezwaliśmy was, Axela Mortmaina razem z jego Maszynami. Wy go pokonaliście i dla tego liczymy na waszą pomoc.
- Ja wam pomogę. Mortmain wiele zniszczył w moim życiu. Nie pozwolę by znów to zrobił. - zgodziła się Tessa.
- Ja też. - dodał Jem.
- Mój parabatai i ukochana zostają, więc ja też, a siostrę i Lightworma odeślijcie.
- Will! Ile razy mam ci powtarzać byś tak na niego nie mówił?! A po za tym ja nigdzie nie wracam i zostaję.
- Ja też.
- Nawet jakbym chciał to byście. Portal został "zaprogramowany" tak żeby nie można go było użyć przez następne dwa miesiące... - westchnął Magnus.
- Czekajcie chwile. To Mortmain miał jakieś dziecko? - spytała zaciekawiona Theresa.
- Najwidoczniej tak.
- Tak właściwie, który jest rok? - odezwał się James.
- 2016.
- No nieźle. 
- Będziemy musieli dać wam jakieś ciuchy, bo raczej nie możecie się pokazać tak po za Instytutem, a potem pójdziemy na zakupy... - Izzy była w siódmym niebie. 
-Tym bardziej, że Clave o tym nie wie... - Izzy była w siódmym niebie - wtrąciła Maryse.
- Dziewczyny, wiecie co robić. Wszystkie swoje ciuchy do mojego pokoju. Tessa i Cecily, idą ze mną. - Nawet nie wiedzą na co się pisząc zgadzając się na zakupy z Iz.
/Tessa/
No dobrze. To wszystko jest naprawdę dziwne... Przez dwa miesiące być dwieście lat do przodu to jest stresujące. Nie wiem czy powinniśmy się rozdzielać. Przecież to jest nierealne. Wszyscy są mili i widać, że naprawdę potrzebują pomocy. Właście idę za Isabell i widać, że uwielbia modę i wszystko co z nią związane. Tak jak Jessy. Pamiętam, gdy z nią poszłam na zakupy, gdy trafiłam do Instytutu po raz pierwszy. No i nie ma więcej punktów, w których są podobne. Izzy jest żywiołowa, szalona i kocha walkę. Jasemine to jej kompletne przeciwieństwo.
- Czyli jesteśmy tutaj bez zgody Clave? Czemu?
- Zajęłoby to zbyt dużo czasu. Oni nawet nie wiedzą, że Valentine żyje.
Idąc korytarzami zauważyłam przez okna, że to nie Londyn, tylko Nowy Jork. Poznawałam tą okolicę pomimo tego, jak bardzo tu się zmieniło.
- Jesteśmy w Nowym Jorku?
- Tak. Skąd wiedziałaś?
- Poznaje. Kiedyś tu mieszkałam.
Cecily praktycznie się nie odzywała. Przez chwilę zapomniałam nawet, że tu jest.
Weszłyśmy do pokoju, a chwilę po nas Clary, Emma i Rachel z masą ciuchów do wyboru.
W końcu nałożyłam czerwony sweter i ciemne spodnie, które jak potem się dowiedziałam nazywają się rurki. Dziwnie się czułam z odkrytymi ramionami i bez gorsetu przy ludziach.
Cecily też nałożyła sweter, tyle że szary i od Clary, a spodnie od Rachel. Włosy nam luźno spięły i czułam się tak... Inaczej. Podoba mi się ten strój. Czuję, że później będzie mi się ciężko od niego odzwyczaić.Te ubrania zakładało się tak szybko i nie trzeba było wołać służących do pomocy. No właśnie. Służący. Nie było ich tu. Widać radzili sobie bez nich. Wyszłyśmy do głównych drzwi, hdzie czekali na nas mężczyźni (nie wiem czemu, ale dziwnie mi się to pisze. - od autorki). Mój Will wyglądał cudownie w luźnej koszulce. Może coś mu zwine, żeby sobie czasami na niego popatrzeć... STOP. Tess, o czym ty myślisz?
- Eee... Dziewczyny bo... - zaczął niewyraźnie mój potomek. No bo czyich jak nie moich i Willa? Zchowuję się jak psychofanka. Tak, po półgodzinie z dziewczynami nauczyłam się tyle słow.
- Bo my... Mamy ważne rzeczy do załatwienia... - Dokończył Alec bełkocząc pod nosem.
- No i nie pójdziemy z wami... - Zakończył Jonathan.
- Czemu? - spytałam.
- Bo zakupy z Izzy to piekło! - Krzyknęli jednocześnie i gdzieś uciekli.
Spojrzałam zdziwiona na resztę.
Clary ledwo widocznie pokiwała głową na potwierdzenie słów chłopaków, Emma i Rachel się skrzywiły, a Iz tylko wzruszyła ramionami i poszła z uśmiechem w stronę wyjścia. Ta to dopiero optymiska.
*4 godziny później*
- Mam dość. Nie idę dalej. - Zbuntowała się Cecily.
- To już ostatni.
- Poprzedni nim był. - odpowiedziała.
- I jeszcze wcześniejszy - dodałam.
- W sumie od dwóch godzin powtarzasz to samo. - zakończyła Clary.
- Ale ten na prawdę jest już ostatni no chodźcie. Przysięgam na Anioła, że to ostatni.
Po tych słowach wstałyśmy i poszłyśmy za nią.


Isabell podeszła do mnie i przyłożyła żółtą sukienkę ustawiając się w dziwnej pozie. 
- Bierzemy. 



No hej! Wróciłam!
Przepraszam, ale do 5 IV rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Ale potem postaram się nadrobić. We wtorek mam ostatni etap Ligi Przyrodniczej, więc trzymajcie kciuki, żebym miała I miejsce, bo wtedy będę miała III po etapach. Nie wiem kiedy next. Może za tydzień, może wcześniej. Pewnie zastanawiacie się co jest piątego. Jestem w 6 klasie i mam sprawdzian końcowy, więc nauczyciele stosują zasadę: "Kartkówki i sprawdziany na hama, żeby tylko przed piątym" no i przez to nie mam zbytnio czasu. Do następnego!

3 komentarze:

  1. "Bane też nie trzymał się najlepiej. Widziałem jak Alec patrzy na niego z troską. Oj przyjacielu... Czegoś mi nie mówisz... Będziesz się spowiadać..." Hahaha, ojj będzie XD

    "Mój parabatai i ukochana zostają, więc ja też, a siostrę i Lightworma odeślijcie." Hahahhaha Will widać szybko chce się ich pozbyć :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest genialny .Kocham tego bloga <3
    czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski <3 Czemu ja go tak późno zauważyłam :cc

    OdpowiedzUsuń