Bohaterowie

piątek, 11 marca 2016

Rozdział XIII - Nie mam pomysłu na tytuł

/Clary/
Nie wiem ile czasu tak leżę. W sumie to nawet nie chce mi się wiedzieć. Próbuję zrozumieć ten sen i nie zbyt mi to wychodzi. Czemu mi się to ciągle śni? Kim jest ta kobieta, która stała koło niego? Wydaje mi się, że ją znam. A ten Czarownik? Każde Dziecko Lilith posiada jakąś cechę wyróżniającą. W jego przypadku była to czarna jak smoła skóra. Po co otworzyć im portal? Kto to Axel? Co to za maszyny?  Skąd wiedziałam którędy iść? No i najważniejsze. Co to było za zwierzę, które mnie napadło? W sumie, to był sen. W snach wszystko może się zdarzyć.

*Jakiś czas później*
/Nina/
Szłam przez park i rozmyślałam nad wszystkim co mnie spotkało od października. Od czasu świąt nie pojawiłam się w Instytucie. Denerwował mnie każdy mieszkaniec. Szczególnie Isabell i Clary. One były najgorsze. Widziałam jak Jace się gapi na tą Morgenstern. To było potwornie wkurzające. No kurde, czemu na mnie się tak nie może popatrzeć? Czemu wszystko musi kręcić wokół tej rudej idiotki? Iz była jak by to nazwać w świeci PRAWDZIWYCH LUDZI, NIE CIENI CZYLI WEDŁUG LALUSIÓW ŁOWCÓW, ŚWIECIE NIC NIE ZNACZĄCYCH PRZYZIEMNYCH osobą irytującą bez powodu. Mark podobał mi się przez jeden dzień. I oczywiście musiał się gapić na tą zdzirę. Potem stwierdziłam, że jednak wolę Jace'a. Rachel też się ode mnie ciągle oddalała. Wolała towarzystwo tych debilek niż moje. To jak się na mnie nawrzeszczała, gdy powiedziałam jej, że nie mam ochoty na jakieś dziecięce pidżama party. Szkoda gadać. I myślała, że jej nie słyszę, po moim odejściu. "Och, Nina taka jest. Ma 20 lat i uważa, że skoro jest najstarsza, to jest najlepsza, nie zwracaj na to uwagi. Po za tym ona miała na myśli, to że czasami coś odwalamy, a ona boi się popsuć swoją nieskazitelną naturę dorosłej. W rzeczywistości sama by chciała tak zrobić, więc nie płacz." To było chamskie. Przecież jest moją siostrą! Nawet mnie nie zatrzymała, gdy oświadczyłam, że święta spędzę u znajomej. Woli ich niż własną siostrę. Jej sprawa. Ja się nie wtrącam. Jeśli tak bardzo woli zabijanie jakichś walonych demonów to nich sobie z nimi tam siedzi. Mnie to nie obchodzi.
Szłam dalej przez park i czułam lekkie łzy na policzkach.
Skręciłam w jakąś alejkę, którą widziałam po raz pierwszy. Dziwne. Przecież tyle razy tędy chodziłam.
Wyszłam na jakąś polanę.
Polana w parku? Ja tego nie ogarniam.
- Witaj Nino - Stanęłam jak wryta.
Przede mną stał facet, który wyglądał jak starsza wersja brata rudej idiotki. 
- Kim jesteś? - spytałam głupio robiąc krok w tył.
- Jestem Valentine Morgenstern. Ojciec Clarissy i Jonathana.
- Czego chcesz ode mnie?
- Powiedzmy, że współpracy. Mogłabyś zemścić się na osobach, których nienawidzisz. Tylko chcę żebyś przeszła na moją stronę. Żebyś mi pomagała. Żebyś pomagała NAM.
-"Nam" czyli komu?
- Dowiesz się gdy złożysz przysięgę wierności.



Tum, tum, tum... Polsat 4ever. Reszty dowiecie się po przerwie na reklamy. 
Sorkiiii, że tak długo nic nie dodawałam. Strasznie mi głupio. Ale jak wcześniej pisałam (Pisałam czy nie?) mam zepsutego laptopa i muszę korzystać z laptopa rodziców i przez to mają pierwszeństwo.
Drugim powodem jest brak czasu.
No to postaram się dodać next w miarę szybko.
Komentujcie, komentujcie.
Do następnego

1 komentarz: