- No nie wiem...
- Nie chciałabyś mieć relacji z siostrą takich jak wcześniej? Mam pewną propozycję. Będziesz mi pomagać. Jeśli złożysz Przysięgę na Anioła, dowiesz się reszty planu. Nie martw się. Nic się nie stanie Rachel. - Ostrożnie dobierał słowa, by nie powiedzieć za dużo.
- Chwila... Przysięgę na Anioła?! Przecież nie jestem Nocną Łowczynią. Na mnie nie zadziała.
W sumie po co to mówię? Jeśli bym tego nie powiedziała to spokojnie mogłabym w razie ją złamać. Ja jednak jestem głupia...
- Cóż... Ty i twoja siostra jesteście dziwnymi przypadkami. Jesteście potomkiniami Axela Mortmaina, który wstrzyknął sobie krew Nefilim. Do tego, zanim się narodziłaś wstrzyknięto ci krew Faerie, a twojej siostrze krew Czarownika. Byłyście eksperymentami. Nie wiadomo dlaczego przeżyłyście.
- Dobrze. Zgadzam się. Przechodzę na twoją stronę. Przysięgam na Anioła cię nie zdradzić.
- Doskonale. Dobry wybór.
/Clary/
*W tym samym czasie*
Wstałam z łóżka i poszłam się umyć. Weszłam pod prysznic i pozwoliłam ciepłej wodzie zmyć ze mnie cały stres.
Wytarłam się przyjemnym w dotyku, białym ręcznikiem i nałożyłam miętową bluzkę na szerokich ramiączkach i białe rurki.
Zeszłam do kuchni w mokrych włosach i zaczęłam nalewać mleko do miski z płatkami.
Wzięłam miskę do ręki i oparłam się o blat jedząc po woli zawartość miski. Co z tego, że było południe, a ja jadłam śniadanie?
Do pomieszczenia weszła Iz. Przywitałam moją parabatai uśmiechem i patrzyłam jak wykonuje czynności, które ja robiłam przed chwilą.
Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie byłam już w Instytucie. Byłam na polanie i widziałam ojca z... Niną?! Co się dzieje? Ja ich widziałam i słyszałam. Oni mnie nie.
- Z pomocą Czarownika otworzymy portal. Może być to trochę nie bezpieczne. Nie będzie to zwykły portal. Będzie to portal do przeszłości. Twój przodek - Axel Mortmain będzie w naszych czasach. Nasza czwórka - Ja, ty, Axel i Lilith będziemy panować nad światem. Oczywiście razem z moimi dziećmi i twoją siostrzyczką. Zniszczymy świat Diabelskimi Maszynami, które potem ściągniemy tutaj. Będziemy niepokonani... - Ojciec mówił to z taki przekonaniem, że ciężko było nie uwierzyć, a blondynka złowieszczo się uśmiechała.
Wtedy poczułam jak świat wiruje i ocknęłam się w Skrzydle Szpitalnym, a nade mną stali wszyscy mieszkańcy Instytutu. Jace trzymał mnie za prawą rękę, a Izzy za lewą. Jonathan chodził po pomieszczeniu w kółko, a reszta po prostu patrzyła się ze zmartwieniem, a Magnus z zaciekawieniem. Zaraz. Magnus?! Co on tu robi? Pewnie go wezwali ze względu na mnie.
- Co się stało? - Spytałam zachrypniętym głosem.
- My chcielibyśmy to wiedzieć. - odpowiedziała Maryse - zemdlałaś.
- To było coś w stylu przepowiedni, wizji... Nie wiem co to było... - miałam łzy w oczach.
- Spokojnie Clary. Powiedz co widziałaś. - uspokajała mnie Iz.
- Widziałam ojca i... - głos mi się załamał na wspomnienie - i Ninę. Ona... On... Oni postanowili współpracować.
Popatrzyłam się na wszystkich. Wszyscy byli zdziwieni, lecz w największym szoku była Rachel.
Wzięłam głęboki oddech. Zaczęłam to, więc muszę to skończyć.
- Chcą z pomocą Czarownika otworzyć portal do przeszłości i ściągnąć tu Axela Mortmaina razem z jego Diabelskimi Maszynami. Cała trójka razem z Lilith ma zawładnąć światem, a ja, Jonathan, Mary i Rachel mamy być po jego stronie.
Gorące łzy płynęły po moich policzkach, a Rachel także były zeszklone.
Nie umiałam określić reakcji reszty. Na pewno wszyscy byli w szoku.
- Idziemu z tym do Clave - oświadczyła pani Lightwood, a Hodge jej przytaknął.
- Podaj jeden rozsądny powód, dla którego mieliby nam uwierzyć - wtrącił się Jace.
- Jak wyobrażasz sobie bitwę z tysiącem Maszyn, gdy na jedną potrzeba co najmniej dwóch Łowców?
- To nie jest powód, by nam uwierzyli.
Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał Magnus:
- Nie musimy z tym od razu lecieć do Clave. Jest jeden sposób. Ryzykowny... Ale jest. Możemy odepchnąć atak przeszłości i teraźniejszości, przeszłością i teraźniejszością.
*Godzinę później*
- Magnus NIE! Absolutnie się nie zgadzam. Zabraniam!
- Ale, Maryse! Pomyśl. To może być jedyne wejście!
-To może nas wszystkich zabić!
- Wolisz żeby Valentine zniszczył świat?!
- W takim razie jak masz zamiar im wytłumaczyć im, że żyją sobie spokojnie...
- Zabijają demony, więc nie tak spokojnie - wtrącił nagle mój brat, ale kierowniczka Instytutu uciszyła go posyłając mu karcące spojrzenie.
- Przed 1900 rokiem w Anglii i nagle PUFF są w Nowym Jorku i w dodatku w XXI wieku?!
- Przyjaźniłem się z Tessą, Willem i Jemem. W pewnym sensie doprowadziłem do narodzin Jace'a!
- Nie mam do was siły. Róbcie co chcecie.
I wyszła. Chyba obraziła się na dobre. Dobrze, że Max i Mary dwa dni temu pojechali na szkolenie do Instytutu w Hiszpanii i nie muszą tego słuchać.
- Serio doprowadziłeś do moich narodzin? Jak to się stało?
- Długa historia. Will myślał, że jest na niego rzucona klątwa, że jeśli ktoś go pokocha to umrze. Pomogłem mu odszukać demona, który w cudzysłowie rzucił ją na niego i okazało się, że klątwa nie była prawdziwa.
- Wow - tyle Jace był w stanie z siebie wydusić.
- Nastawcie się psychicznie. Jutro otwieramy portal.
Wow dzieje się ♡♡ Genialny ;*
OdpowiedzUsuńkocham tego boga <3
OdpowiedzUsuń