Bohaterowie

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział XI - A jednak Wigilia jest dniem miłości cz. 1

*Tydzień później*
/Clary/
To już dzisiaj.
Wigilia.
Co za tym idzie?
PREZENYYYY!!!
Kocham prezenty tak, jak Iz zakupy. W sumie kto nie kocha? Dzisiaj będę razem z Emmą, Rachel, Maryse i Jonathanem robić potrawy.
Wielka Pani Królowa Nina Mortmain powiedziała, że idzie na święta do znajomej. Dzięki ci Razjelu.
Gotowanie jest miłością Jonathana, więc nie mogło go to ominąć.
Isabell nie gotuje, ponieważ kuchnia może się nam jeszcze do czegoś przydać.
Przeciwieństwa się przyciągają.
Razem z chłopakami dekoruje Instytut i ubiera choinkę. Trochę im zazdroszczę. Chociaż u nas nie obyło się bez rzucania w siebie mąką. Nawet pani Lightwood się przyłączyła.
*Dwie godziny przed kolacją wigilijną*
Siedzę z dziewczynami u mnie i przebieramy się w ciuchy kupione już tydzień temu.
Ja nałożyłam kremową sukienkę bez ramiączek z czarnym paskiem, czarną torebkę i czarne szpilki.
Izzy czarną sukienkę, białe szpilki i torebkę w tym samym kolorze.





Emma czarne rurki, biały sweter, brązową torebkę i brązowawe botki.



Rachel czarne rurki, kremową bluzkę oraz botki i torebkę w tym samym kolorze.
Mary czarne leginsy, czerwony sweter i trampki.
Nie czesałyśmy się jakoś wymyślnie. 
Ja zwykły warkocz na bok, Emma kucyk, a reszta w rozpuszczonych.

*Po kolacji*
Pierwsza rzuciłam się w stronę prezentów.
No co?
Pierwszy prezent był od Izzy.

Wysokie, granatowe, olśniewające botki. To będzie cud jeśli się w nich nie zabije.






Od Emmy torebkę. Jest megaaa. Nie będę opisywać, spójrzcie na zdjęcie.






Od Rachel ramkę ze zdjęciem naszej dwójki w środku podczas imprezy z przed tygodnia.

Od Jonathana...
Miecz świetlny z "Gwiezdnych Wojen".
- Jonathanie Sebastianie* Morgenstern, nigdy już nie obejrzysz żadnego filmu czy bajki Przyziemnych.
Od Mary wisiorek z napisem "Najlepsza Siostra". To takie słodkie.
Od Alec'a wielką skrzynkę z przyborami do rysowania. Było cudowne.
A od Jace'a...
*
*
*
*
Nic nie dostałam.
To była ta chwila, w której zachciało mis się płakać. 
Odkąd go poznałam uważałam go za niezawodnego przyjaciela, a może nawet i kogoś więcej...
Dobra, Clary. Ukrywaj emocje. Nie zwracaj uwagi. W takich chwilach przydają się nauki ojca o niewyrażaniu emocji. 
Może się z kimś złożył? Na przykład z moim bratem na tę kretyńską zabawkę? Albo z Alekiem na te przybory?
/ Jonathan/
Rozpakowywanie dobiegło końca. Mina Clary na prezent ode mnie była bezcenna.
Wszyscy siedzieli i rozmawiali, tylko Isabell siedziała sama.
Jonathan, to jest twoja szansa. Planowałeś to od trzech tygodni.
- Eee... Izzy... Ten no...  - no pięknie, jąkam się - Może byś poszła ze mną na spacer? - dokończyłem z prędkością karabinu maszynowego.
- Jasne, spoko.
Co. Za. Ulga.
Wyobraźcie sobie, że przez cały dzień szlajaliście się po bagnach, chaszczach itd. I cali zasyfieni wracacie do domu. Możecie się umyć. Taka właśnie była moja ulga. Cieszyłem się jak pies z kości.
Podałem jej rękę i wyszliśmy po drodze zgarniając kurtki.
Spacerowaliśmy już z godzinę rozmawiając o wszystkim i o niczym. Naprawdę dobrze się dogadywaliśmy.
Powiedziałem jej nawet o niespodziance dla Rudej od Jace'a.
Ona cały czas się uśmiechała. Ma taki cudowny uśmiech. Cała jest cudowna i perfekcyjna.
Trzeba to zrobić. Teraz. Ona musi wiedzieć. Nie jestem w stanie dłużej tego ukrywać.
Doszliśmy do fontanny oświetlonej mnóstwem świateł we wszystkich kolorach.
- Iz, ja muszę Ci coś powiedzieć. - zacząłem i złapałem ją za rękę. Ona się do mnie uśmiechnęła. - Przy tobie powietrze pachnie truskawkami, a wiatr czekoladą. Przy tobie każda chmura przypomina serduszko. Gdy jesteś przy mnie, gdy się uśmiechasz cały świat się zmienia. Na szczęśliwszy. Przy tobie ja jestem szczęśliwszy. Za każdym razem, gdy cię widzę, mam ochotę do ciebie podejść i pocałować. Za każdym razem, gdy chociaż rozmawiasz z jakimś innym chłopakiem mam ochotę podejść do ciebie i przytulić od tyłu mówiąc do niego "Ona jest moja, więc bierz dupę w troki i zwalaj stąd". Ja cię chyba kocham. Co ja gadam? To oczywiste, że cię kocham. Całym moim nienormalnym sercem.
Patrzyła się na mnie z... Uśmiechem?!
Podeszła do mnie i pocałowała. To był długi, pełen miłości pocałunek.
- Ja ciebie też kocham - powiedziała i ponownie się pocałowaliśmy.





Hejoo no i mamy Jozzy Jonathan + Izzy. Podoba wam się ta para?
W następnym rozdziale będzie Clace...
No to zapraszam do komentowania cukiereczki (A jednak jestem psychiczna)
To jak Jonathan wyznaje miłość to niektóre zdania są z neta więc ten no żeby nie było, że sobie przywłaszczam.
* Jonathan Sebastian - Dałam na drugie imie Sebastian, bo jakby on i Jace mieli takie same imiona i drugie imiona to by było troche dziwne. To papa.

sobota, 27 lutego 2016

LBA #3

Bardzooo dziękuje Mania Maja (jej blog) za nominację do LBA

Pytania:

1. Dlaczego prowadzisz blog?

Szczerze to nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu planowałam pisać już jakiś rok temu, miało być o Jily z Harry'ego Pottera, ale ciągle się wahałam czy wstawić i chciałam coś poprawiać. Potem strasznie się jarałam trylogią "Igrzyska Śmierci" i miałam w planach pisanie ff o dalszych losach, ale wyszło tak, że nigdy nie napisałam nawet prologu. No i w końcu natknęłam się na "Dary Anioła" Pomysłów było wiele, a po przeczytaniu "Diabelskich Maszyn" olśniło mnie. No i w końcu się odważyłam coś wstawić. Od razu to pokochałam i jarałam się każdym nowym wyświetleniem. Więc... Taki jest powód. Trochę się rozpisałam.
 

2. Co cię uszczęśliwia?
Każdy komentarz lub wyświetlenie, uśmiechnięta gęba przyjaciół i potwora (czyt. brata) no i wychodzę ze swoim psem i zwierzętami ze schroniska. Te ich uśmiechnięte mordki, że samemu chce się śmiać. Robienie tego co kocham no i ogólnie dużo tego jest, bo wszyscy mi mówią, że ja ciągle się uśmiecham.
 

3. Najlepszy książkowy bohater?
Żebym to ja potrafiła jednego wymienić... Dam po jednym z każdej serii, ale jest o wiele więcej
Jace, Will Herondale, Haymitch Abernathy, Syriusz Black, Percy Jackson itd.
  4. Najlepsza książka na świecie?
Mogę ci podać serię. I nie jedną, a kilka.
"Dary Anioła", "Diabelskie Maszyny", "Harry Potter", "Harry Potter", "Igrzyska Śmierci", "Percy Jackson" i nie długo dojdzie pewnie "Więzień Labiryntu".
  5. Jesteś ekstrawertykiem, czy introwertykiem?
Raczej ekstrawertyk.
  6. Ulubiony deser?
Lody i czekolada <3 7. Czytasz książki?
TAAAAAAK <3 8. Do jakiej postaci książkowej jesteś najbardziej podobna?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i nie bardzo potrafię się odnaleźć w jakiejś konkretniej. Ja po prostu jak podoba mi się jakiś charakter staram się być podobna. Np. Sarkastyczna jak Jace itd.
  9. Plan na idealny dzień?
1. Szkoły mniej niż 0, książka, kakao, czekolada/Lody...
2. Szkoły mniej niż 0, maraton filmowy/ serialowy ze znajomymi/ sama.
3. Szkoły mniej niż 0, znajomi.
Któraś z tych opcji. 10. Ulubiony przedmiot w szkole?
Wf <3
 

11. Byłaś kiedyś/ jesteś zakochana?
W realnej postaci niestety tak, choć patrząc teraz na to stwierdzam, że to zauroczenie no i oczywiście cudowni fikcyjni bohaterowie, którzy nigdy mnie nie zawiodą. No i tacy dwaj piosenkarze oni są niesamowici. Charlie Lenehan i Leo Devries <3 tworzą duet o nazwie Bars and Melody. Ktoś słucha?


Moje pytania:
1. Co byś zrobiła gdyby jutro był koniec świata?
2. Masz parabatai?
3. Jeśli tak, to kogo?
4. Ulubiony aktor?
5. Ulubiona aktorka?
6. Ulubiona bajka Disney'a?
7. Masz rodzeństwo?
8. Ulubiony kolor?
9. Lubisz zapach książek?
10. Słuchasz Bars & Melody?
11. Ulubiony autor?

Nominuję:
1. http://w-kazdym-z-nas-plynie-dzika-krew.blogspot.com/
2. http://niezanahistoriaclary.blogspot.com/ 
3. http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com 

Ps.
Przysięgam na Anioła, że rozdział będzie jutro. To papa!

wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział X - "Czasami mam ochotę ją w pysk strzelić"

/Isabell/
*dwa dni później*
Umówiłam się dzisiaj z dziewczynami na zakupy świąteczne. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM zakupy. A szczególnie świąteczne. Już widzę te szyldy z przeceną. No właśnie. Będę szukać tego idealnego stroju na te święta.
Nasza tradycja: Chłopaki kupują oddzielnie, Dziewczyny oddzielnie. Mnie to pasuje.
Stoję przed drzwiami wejściowymi i czekam na Clary, Mary, Rachel, Ninę i Emmę. Po woli się schodzą. Gdy wszystkie już były ruszyłyśmy ulicami Nowego Jorku. Uwielbiam to miasto. Wszędzie ruch, zabieganie, tabliczki z ogłoszeniami...
Weszłyśmy do wielkiego Centrum Handlowego - najlepszego w okolicy.
- Zaczynamy tu. - powiedziałam otwierając drzwi do pierwszego sklepu z ciuchami. 
Po dwóch godzinach każda miała ciuchy... Prócz mnie. Znaczy miałam mnóstwo kupionych ciuchów, tylko nie na święta. Następne dwie godziny spędziłyśmy na wybieraniu ciuchów dla mnie. Gdy znalazłam swój ideał poszłyśmy do małej kawiarenki na kawę, oczywiście dla najmłodszej Morgenstern kupiłyśmy gorącą czekoladę. Clary ciągle próbowała namówić małą, żeby zapłacić za jej zakup, lecz raczej nie mała tylko młoda upierała się, że "Ma swoje pieniądze i sama będzie płacić za swoje potrzeby".
- Co wy na to żebyśmy wieczorem zrobiły sobie pidżama party? - spytała Emma. 
To niesamowite, jak szybko zadomowiła się w Instytucie i z nami zaprzyjaźniła. W sumie tak samo było z Rachel. Tylko Nina ciągle jest niezbyt do nas przekonana. Nie bierze udziały w tym co my i za zwyczaj trzyma się z boku. Chyba niezbyt nas polubiła i zawsze patrzy się na nas z grymasem, gdy robimy jakieś odpały. Określam to jako stan, w który weszła: "Jestem najstarsza, a wy dzieci, bijcie przede mną pokłony". Ja też nie zbyt ją lubię. Ma w sobie coś takiego co mnie wkurza i irytuje.
- Jestem za! - krzyknęłam.
- Ja też! - dodała Clary.
- I ja! - zaśmiała się Rachel.
- Ja też mogę? - spytała z nadzieją w głosie Mary.
- Jasne! -  odpowiedziała Emma.
- A ty, Nino? - spytała się młodsza Mortmain.
- Ja jakoś nie mam ochoty na jakieś głupie zabawy. - odparła.
- Kto by się spodziewał? - mruknęłam tak, że tylko siedzące po moich dwóch stronach Clary i Emma słyszały.
Dziewczyny cicho zachichotały.
- Nina, no weź? Czemu ty zawsze musisz być taka oschła i nigdy nie masz na nic ochoty?! - próbowała przekonać siostrę.
- Bo nie mam ochoty na dziecięce zabawy!
Wstała z trzaskiem odsuwając krzesło i wychodząc ze  swoimi torbami, nie dopijając kawy.
Razjelu, jak ona mnie wkurza! Czasami mam ochotę ją w pysk strzelić.
Nastała cisza.
- Czy to moja wina? - spytała Mary płaczliwym głosem.
- Co? Oczywiście, że nie twoja! Dlaczego tak myślisz? - spytała brunetka.
- No bo powiedziała, że nie będzie brała udziału w dziecięcych zabawach, a ja jestem dzieckiem. - zachlipała.
- Och, Nina taka jest. Ma 20 lat i uważa, że skoro jest najstarsza, to jest najlepsza, nie zwracaj na to uwagi. Po za tym ona miała na myśli, to że czasami coś odwalamy, a ona boi się popsuć swoją nieskazitelną naturę dorosłej. W rzeczywistości sama by chciała tak zrobić, więc nie płacz. Idziemy kupować prezenty.
Jasnowłosej od razu poprawił się humor.
Wstałyśmy i wyszłyśmy z kawiarni.
***
- Razjelu, one są cudowne! Muszę je kupić! - krzyknęłam wbiegając do sklepu, czym zwróciłam na siebie uwagę większości ludzi.





- Iz, masz tyle butów, po ci kolejne? - spytała się ledwo żywa Rachel.
Ona ma czelność pytać po co? Przecież ja ich blask zauważyłam już mijając ten sklep. To jest ósmy cud świata!
Prychnęłam i poszłam z obuwiem do kasy.
Każda miała już kupiony każdemu prezent. Nawet Ninie. Kupiłam jej najtańsze buty, ale w miarę ładne. Dziewczyny też  nie kupiły jej nic specjalnego.
W Instytucie ukryłyśmy prezenty i ciuchy w moim tajnym schowku, o którym jeszcze rok temu wiedziałyśmy tylko ja, Clary i Mary. Teraz jeszcze Emma i Rachel. Nie przeszkadza mi to. Ufam im.
*3 godz później*
 Na imprezę zebrałyśmy się w moim pokoju. Jest on największy, zaraz po Clary, tylko, że u niej połowę miejsca zajmują sztalugi przypory malarskie.
Napełniłyśmy miski chipsami, paluszkami, krakersami, ciastkami, kostkami czekolady i innymi niezbyt zdrowymi rodzajami jedzenia, których nie chce mi się wymieniać.
*2 godz po rozpoczęciu imprezy*
- Mary, zrób nam zdjęcie! - krzyknęła Clary.
Położyłyśmy się na kanapie głowami do dołu i nogami w górze. Młoda zrobiła nam zdjęcie i pokazała. Wybuchnęłyśmy śmiechem.
- My debilki! - krzyknęła Emma tarzając się po podłodze.






- Ja się już zmywam - powiedziała jasnowłosa i wyszła.
- To gramy w butelkę? - spytałam.
-  Zawsze - odpowiedziały równo dziewczyny. Zmówiły się czy jak?
Wzięłam butelkę po coli i siadłyśmy w kółku na podłodze.




Kręciłam pierwsza. Wypadło na Clary.
- Wyzwanie. 
- Idź do Jace'a i poproś żeby cię uczesał. Masz w tej fryzurze być do końca imprezy.
- Jesteś okropna.
Po pół godzinie wróciła do nas.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam się śmiać.


W niektórych miejscach miała warkoczyki, w innych małe kucyki nie które kosmyki były pokręcone tak jak włosy Rachel, inne całkowicie proste. Nie można pominąć, że niektóre pasemka były różowe.
Jace się zemścił. Nie można zaprzeczyć.
- Zamknij gębę, ja kręcę.
Wypadło na Rachel.
- Wyzwanie.
- Nie będę taka zła jak ciocia Isabell Sophia Lightwood. Chodź przez cały jutrzejszy dzień w jednej skarpecie.
Kręci.
Emma.
- Pytanie.
- Podoba ci się Julian?
- Tak. - Odpowiedziała i się zarumieniła.
Kręci.
Clary.
- Pytanie.
- Czujesz coś do Jace'a?
- Sama nie wiem - jej twarz pokryła się czerwienią - trochę się podoba, ale to nie zmienia faktu, że aroganckim, zbyt pewnym siebie dupkiem, który bawi się dziewczynami. Nie chcę potem leczyć złamanego serca.
Kręci.
Ja.
Wyszczerzyła się
O cholera na pewno nie wyzwanie.
- Pytanie. - Uśmiechnęłam się zwycięsko
- Jak już mówimy kto komu się podoba, to czy czujesz miętę do mojego brata. - spytała. 
Uśmiech zszedł mi z twarzy. Poczułam, że pieką mnie policzki.
- Tak.
- WIEDZIAŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknęła. - TY TEŻ MU SIĘ PODOBASZ. ŻALIŁ MI SIĘ WCZORAJ!!!!!!!!
Zatkało mnie.
Ale jak to możliwe?
Tego się nie spodziewałam.
Gdy dziewczyny wyszły z mojego pokoju, a ja położyłam się spać, uśmiech nie schodził mi z twarzy.





Macie następny rozdział.
No i nie mam pojęcia co tu napisać, także ten "widzimy się" w następnym rozdziale.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział IX - "Wiesz, że nie musisz?"

/Emma/
Nudzi mi się...
Co można robić w wielkim budynku, w którym jest się pierwszy raz?
Ktoś miał do mnie przyjść i powiedzieć o której obiad.
Spojrzałam na zegarek. 10:00.
No to sobie pewnie trochę poczekam do posiłku. Pewnie nie będzie wcześniej niż  o 13:00. Nie żebym była głodna, tylko nie wiem co ze sobą zrobić. 
Mam!
Wstałam i wyszłam z pokoju. 
Postanowiłam ogarnąć cały ośrodek. Gdzie co jest, kto, gdzie mieszka i tak dalej.
Szłam korytarzem. Był ładny. Staroświecki i zarazem nowoczesny. To, co niektórzy uważaliby za zbyt pogmatwane, ja uważałam za fascynujące. W niektórych miejscach Instytut był w średniowiecznym stylu, a w innych raził w oczy sprzętem elektronicznym. Wszystkie drzwi na moim korytarzu były zamknięte. Po prostu cudownie.
Pustka...
Pustka jest wszędzie!
Widzę drzwi wyjściowe.
Spoko. Czyli mieszkam na parterze.
Kuchnia. Pełna robotyki. Tego się nie spodziewałam.
Instytut w Los Angeles był... No był staromodny.
Ok nie będzie problemu z dojściem do kuchni.
To teraz po schodach w górę.
1 piętro.
Najpierw w lewo, potem w prawo, znowu w lewo, prosto.
Pukam do pierwszych lepszych drzwi, bo zdaje mi się, że tu oś mieszka. Stwierdzam tak, bo na drzwiach jest namalowana runa Angelic Power. 
Nie myliłam się.
Słysząc ciche "proszę", weszłam do środka. 
Pokój był ogromny. Chyba największy jaki widziałam w jakimkolwiek Instytucie. Na środku stała sztaluga, a koło łóżka były dwa beżowe dywany ze zrobionymi przypadkowo fałdami. Na ścianach wisiało wiele obrazów i rysunków przyczepionych taśmą. Po biurku walały się ołówki różnej grubości, pędzle, farby, kredki najróżniejszych odcieni i wiele innych przyborów malarskich. Był to pokój Clary, a mieszkanka skakała wokół sztalugi wykończając rysunek.
Podeszłam do niej, żeby zobaczyć arcydzieło.
Oniemiałam z zachwytu.
- T-to jest CUDOWNE! - krzyknęłam podziwiając Anioła, który miał spuszczoną głowę. 
Co z tego, że był smutny? Moim zdaniem ten rysunek zasługuje na Nobla.





- Ostatnio ciągle rysuję Anioły. Po prostu coś mnie ciągle ciągnie do płótna i muszę je narysować. Zwykle wychodzą mi smutne. Może odwzorowują mój charakter? Nie wiem, po prostu nie wiem co o ty myśleć.
- Dlaczego odwzorowują twój charakter? Jesteś smutna?
- 4 lata temu trafiłam do Instytutu. Wcześniej mieszkałam z rodzicami i rodzeństwem. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Pewnego dnia wybuchł pożar. Matka zginęła. Otworzyłam bramę i zabrałam Jonathana i Mary tutaj. Ostatnią rzeczą jaką widziałam, był ojciec uciekający w stronę lasu. Do tej pory nie dowiedzieliśmy się, co było przyczyną ognia. - Po policzku Clary spłynęła samotna łza.
- I ciągle rozpaczasz? - spytałam zdziwiona.
- Nie.  - odpowiedziała - Półtora miesiąca temu dostaliśmy wiadomość od ojca. Wcześniej długo go szukaliśmy. Uznaliśmy, że nie żyje. Powiadomił nas, że zamierza przywołać wroga z przeszłości i zniszczyć świat, a my - ja, Jonathan i Mary - mamy się do niego przyłączyć. - po policzku Clary zaczęło spływać coraz więcej kropelek słonej wody. - To wszystko mnie przerasta.
Zaniemówiłam.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Powiedziałabym, że wszystko będzie dobrze, ale bym skłamała. Mimo to, przysięgam na Anioła, że spróbuję ci pomóc, na tyle, na ile będę potrafiła.
- Wiesz, że nie musisz? - spojrzała na mnie zeszklonymi, szmaragdowymi oczami. Ma śliczne oczy.
- Wiem, ale chcę. - Uśmiechnęłam się pokrzepiająco i ją przytuliłam.




- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że przyszłaś. To pomogło.
Usiadłyśmy na kanapie, a ja zaczęłam ją rozbawiać.
W końcu rzuciłam w nią poduszką. Ona oczywiście oddała.
Po pewnym czasie do pokoju wparował Jace, mówiąc "Nie ma jakiegoś Herondale'a, nie ma bitwy na poduszki", potem Izzy, Jonathan, Mark, Julian, Alec, Max i Mary. Było super. Wszyscy się śmiali i nikt nie był smutny.

 

- 14! - Krzyknął Jonathan - Obiad! - a ten tylko o jednym.
Olaliśmy to, że jesteśmy spoceni i dyszeliśmy. Zeszliśmy na dół, gdzie Maryse nakrywała stół.
- Na waszym miejscu bym się umyła - powiedziała na powitanie.
Próbując powstrzymać się od śmiechu usiedliśmy do stołu.
Ja siedziałam koło Clary i Iz. Na przeciwko mnie Jules, obok niego, na przeciwko Clary Jace, obok rudej Mark - ach ci jej adoratorzy... - Przed Isabell Jonathan. Obok Marka Max i Mary, a obok Herondale'a Alec. Na szczycie stołu zasiadła Maryse. 
Jedliśmy w ciszy.
Po skończonym posiłku każdy udał się do swoich pokoi, żeby się umyć.

Cześć, to znowu ja!
*I w tym momencie każy myśli: "Serio? No co ty?" cz coś w tym stylu*
Zastanawiacie się pewnie czemu tak przyśpieszam. 
Otóż, trochę źle rozplanowałam czas i musiałam trochę przyśpieszyć.
Jak możliwe, że zauważyliście mamy początek grudnia...
Co za tym idzie?
Święta!
Tak moi drodzy, na moim blogu będą obchodzić święta!
Ale tylko ze względu na pewną rudowłosą pannę i blondwłosego pana. Chcę ich swatnąć w czasie świąt.
Ktoś się domyśla jak?
Do następnego!

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział VIII - "Razjelu, gdzie jesteś, gdy cię potrzeba?!"

/Clary/
Minęły dwa dni odkąd dostaliśmy wiadomość. 
Czuję się fatalnie.
Mało jem.
Głównie siedzę w pokoju.
Albo płaczę, albo rysuję to mnie uspokaja.
Ćwiczę nocą, kiedy wszyscy śpią.
Potrzebuję spokoju, a nie ciągłego użalania się nade mną. 
To mi pozwala się wyżyć.
Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć trójkę nowych mieszkańców Instytutu. Nie jestem tym zbytnio zachwycona. Nie chcę, żeby ktoś obcy widział moje łzy. Nie chcę, żeby dodatkowo ktoś obcy się nade mną użalał.
Nie będą.
Nie zobaczą moich łez.
Nie dowiedzą się.
Nie będą się litować.
Nie pamiętam nazwisk tych nowych.
Nawet nie chce mi się próbować przypomnieć.
Wyjrzałam przez okno. Pogoda była taka jak mój humor. Okropna. Deszcz lał, a błyskawice szalały, przecinając niebo. W oddali było słychać głośne grzmoty.

 Chwyciłam mój zeszyt i zaczęłam rysować.
Kiedyś rysowałam pogodne postacie.
Teraz są mroczne.
Nie potrafię się zmusić do czegoś radosnego.


*1,5 miesiąca później*
Mój nastrój się poprawił.
Przynajmniej rysuję mniej ponure rzeczy.
Dzisiaj przyjeżdżają ci nowi. Wiem, że są to: Mark Blackthorn, Julian Blackthorn i Emma Carstairs. 
Mark ma 19 lat, a Julian i Emma po 14.
Poszłam do łazienki żeby wziąć prysznic i dopiero wtedy zauważyłam jak bardzo schudłam. Bardzo wyraźnie było widać wszystkie moje kości, a szczególnie żebra. Ktoś patrzący z boku, mógłby stwierdzić, że mam anoreksję.
Koniec z tym.
Rozpacz nie pomoże mi w dowiedzeniu się prawdy.
Nałożyłam luźne ciuchy i zeszłam do kuchni coś zjeść.
Razjelu, właśnie się przekonałam, że jestem głodna jak wilk.
Dobrałam się do lodówki i wyciągnęłam składniki potrzebne do zrobienia naleśników. Po jakimś czasie po kuchni zaczął się unosić zapach ciasta. Chwyciłam widelec i poszłam z talerzem do stołu, gdzie posmarowałam mój posiłek nutellą.
- Aniele, podzielisz się, prawda? - usłyszałam za sobą głos Jace'a.
- Nie. - odpowiedziałam - Jestem głodna.
- Sama tyle nie zjesz. - mówiąc to chwycił lekko nadgryziony naleśnik, który właśnie miałam ponownie włożyć do ust.
Cham jeden!
- Zwalaj Herondale!
*2 godz. później*
Byliśmy wszyscy w bibliotece i oczekiwaliśmy przybycia trójki.
Zaczęłam się rozglądać, suwając delikatnie palcami po okładkach, w poszukiwaniu jakiegoś tytułu, który by mnie zainteresował.


Słysząc trzask odwróciłam się i zobaczyłam blondwłosego chłopaka, który przedstawił się jako Mark. Był przystojny. Nawet bardzo.


 Następny, zapewne Julian był brunetem.





No i została śliczna blondynka. Emma.




 Mieliśmy oprowadzić ich po Instytucie. Dowiedziałam, że są z Los Angeles, i że przyjechali się tu doszkolić.
Emma okazała się miła i dobra, ale z walecznym sercem.
Julian - spokojny chłopak, po tym jak patrzył na Emmę, było widać, że się zakochał. Blondynka też patrzyła na niego z miłością. Problem w tym, że byli parabatai, więc nie mogli być razem.
Byłam pewna, że Mark będzie taki jak pozostała dwójka.
Ooo, jak bardzo się myliłam. Był taki sam jak Jace. Arogancki, sarkastyczny, ironiczny i tak dalej wszystkie cechy Jace'a. Był pół faerie, pół Nocnym Łowcą. Blackthornowie go przygarnęli razem z siostrą Helen, która została w Los Angeles. Zapomniałam dodać, że jeszcze był irytujący jak Herondale.
No i ciągle się na mnie patrzył. Było to trochę krępujące, dlatego szłam jak najdalej od niego i ucieszyłam się jak odprowadziliśmy ich do pokoju. Po za tym Nina się na niego patrzyła z zainteresowaniem. Razjelu, gdzie jesteś, gdy Cię potrzeba?!

/Emma/
Wszyscy byli niesamowici, mili i radośni. Tylko Clary nie śmiała się aż tak, była smutna. Może to przez nasz przyjazd? Nie wydaje mi się. To coś trapi ją od dłuższego czasu. Po za tym Mark cały czas się na nią patrzył, a ona szła jak najdalej od niego. Śmiać mi się chciało, jak na nich patrzyłam. Ledwo powstrzymałam się przed tarzaniem po podłodze, gdy zobaczyłam jak blondyni toczą walkę na spojrzenia o Clary. Naprawdę była ładna i naprawdę obojgu  się podobała. Morgenstern była mocno wychudzona, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś ją martwi. Spojrzałam na Julka. Razjelu, jak ja go kocham. Dlaczego bycie parabatai zabrania bycia z drugą osobą? Jules też spojrzał na mnie widziałam w jego wzroku miłość od paru lat. Oboje wiedzieliśmy co do siebie czujemy. Tyle razy miałam ochotę go pocałować.
Otworzyłam drzwi do pokoju, był cudowny, w jasnych kolorach, taki o jakim zawsze marzyłam. Łóżko było ogromne, a nad nim wisiało zdjęcie dmuchawca, które było nieziemskie. Uwielbiałam obrazy przyrodnicze. Miały w sobie coś, co mnie przyciągało.




Rzuciłam się na łóżko podskakując przez dłuższy czas. Jakie ono wygodne. Dosłownie rozpływałam. No co kocham wygodę. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Następnie nałożyłam białą, luźną koszulkę na ramionczkach i krótkie spodenki, a włosy związałam w wysoki kuzyk wypuszczając jeden kosmyk.



Tak, o to powróciłam.
Rozdział miał być w piątek albo w sobotę. Jest w sobotę. 
Witamy nowych bohaterów!
Nie wieże, że napisałam, że Markowi podoba się Clary.
Clace 4ever <3
Do nich mam jeszcze plany.
Komentujcie, komentujcie bo to bardzo motywuje.
Tak wiem, że napewno jest dużo powtórzeń, ale nie chce mi się poprawiać xd.

piątek, 12 lutego 2016

Rozdział VII - Nie. Nic nie jest OK.

*Następny dzień*
/Clary/
- Jesteś jeszcze zły? - spytałam robiąc minę zbitego psa.
Nie odzywał się.
A czego mogłam się spodziewać?
- Jaciku (czyt. Dzejsiku) mój kochany, odezwij się do mnie...
Dalej nic.
- Hello, It's me.
- Jace, do jasnej ciasnej odpowiedz mi!
- Odpowiadam ci! - krzyknął - I zobaczysz. Zemszczą się. To był twój pomysł, ty najbardziej oberwiesz!
- Ugh

/Jace/
Szczerze mówiąc, jak mnie nazwała jej kochanym Jacikiem to zrobiło mi się jakoś tak ciepło w środku. Ona jest taka cudowna i w ogóle niesamowita... Stop! Jace! Masz się zemścić!
Ale czy dam radę?
"Nie" odpowiedział mi ten sam irytujący głosik.

*5 godzin później*
/Jonathan/
Nudno jak chol... Nie przeklinajmy.
Wstałem i udałem się do biblioteki. 
Co to może z człowiekiem zrobić?
Nigdy nie lubiłem czytać, wydawało mi się to niezbyt ciekawe, ale teraz... Po prostu nie mam co ze sobą zrobić.
Otworzyłem duże mahoniowe drzwi i się rozejrzałem.
Ogromne półki z książkami i drabiną, a po środku stał wielki, długi, prostokątny stół.
Chwyciłem pierwszą lepszą książkę i poszedłem do stołu.
"Romeo i Julia". Lepiej trafić nie mogłem. Westchnąłem. 
Dopiero po chwili zauważyłem, że na stole leży karteczka. Chwyciłem ją. Była lepka od czegoś złotego...
To nie może być...
Cholera, cholera, cholera...
Krew Anioła.
Przeczytałem treść:
"Nadchodzę. Zmiotę wszystkich z powierzchni ziemi. Przeszłość połączy się z teraźniejsząścią. Nie będzie odwrotu...
V. Morgenstern."
Cóż za bezpośredniość.
Chwila.
"V. Morgenstern"?!
Cholera, cholera, cholera...
Ojciec.
Chwyciłem telefon i zacząłem po kolei dzwonić do każdego mieszkańca Instytutu. 
Miałem za przeproszeniem w dupie co teraz robią.
Po 10 minutach wszyscy byli w bibliotece. No prawie wszyscy. Ja, Clary, Izzy, Rachel. Nina, Jace, Alec i Magnus, który miał się nami opiekować pod nieobecność Maryse i Hodga. Rano "odeskortowaliśmy" Maxa i Mary do nich bo... Coś tam.
- Można wiedzieć, czemu nam przeszkadzasz? - spytała zniecierpliwiona Iz.
Podałem im po kolei wszystkim papierek.
- J-J-onathan. Czy to od-d... - jąkała się moja siostra.
Przytaknąłem.
- Od ojca.

/Clary/
- A jednak... Żyje - powiedziałam.
Czułam się okropnie.
Po pożarze domu, w którym spłonęła nasza matka, ojciec zniknął. Wszyscy długo go szukali. Na marne. Byliśmy pewni, że zginął. 
A jednak...
Po moim policzku spłynęła łza.
Nie były to łza szczęścia, że ojciec żyje.
Były to łza smutku, że zamierza zniszczyć świat i że... No... Napisał to krwią Anioła.



Nie wytrzymałam i wybiegłam z tam tąd.
Popędziłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi opierając się o nie. Pozwoliłam łzom swobodnie spłynąć.




Usłyszałam ciche pukanie. 
Nie miałam ochoty nikogo widzieć, ani żeby ktoś widział mnie w takim stanie. 
Mimo to odpowiedziałam "proszę" i odeszłam od drzwi wycierając słone krople wody z policzków.
Do pokoju wszedł Jace.
Zobaczył moje czerwone oczy i domyślając się wszystkiego podszedł do mnie i... najzwyczajniej w świecie przytulił. Tego właśnie potrzebowałam. Osoby, która nie będzie się pytać, o co chodzi, osoby, która się domyśli o co chodzi.
Staliśmy tak w milczeniu przez dłuższą chwile, wsłuchując się w moje ciche pochlipywanie.




Oderwał się ode mnie i spojrzał w oczy.
- Wszystko OK? - spytał.
- Nie. Nic nie jest OK. 



No więc powracam, Groszki Pachnące.

Ja naprawdę to napisałam?

Przepraszaaaam, że mnie tak długo n ie było, ale dużooo sprawdzianów do napisania i po prostu nie miałam kiedy.
No więc następny rozdział będzie za tydzień w sobotę. Wyjeżdżam na narty jutro i nie będę miała dostępu do kompa. Może dam radę w piątek, ale to mało prawdopodobne.
Liczę, że rozdział się spodobał i zapraszam do komentowania.
Do zobaczenia za tydzień!

poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział VI - Różowa trumna

/Jace/
Budzi mnie coś co siedzi mi na kolanach. Otwieram oczy...
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA(...)AAAAA
NA MNIE SIEDZI TA MAŁA ŻÓŁTA ZARAZA, KTÓRĄ TRZEBA ZACZĄĆ TĘPIĆ, SKORO ZAPLENIŁA SIĘ JUŻ W INSTYTUCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Co mam robić?! Co robić?! To coś może mnie zaraz zabić lub spowodować poważny uszczerbek na zdrowiu!!!
Będę musiał przezwyciężyć to zło...
-Claryyyyy, Izzy, Mary, Max, Alec, Jonathan pomocyyyy!! - ...ale nie sam. 
Zacząłem się szamotać, czemu Na Anioła jestem przyszyty do fotela?! 
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAA- wrzasnąłem ponownie, bo ten podstępny demon zaczyna sprowadzać młodsze demony! One są najgorsze!! Niby małe, ale z piekła rodem. Niby mało potrafiące, ale torturujące najstraszniej. AAAAAAAAA... Zaraz mi coś zrobią!!
Spojrzałem przed siebie w lustro. 
CO JA MAM NA SOBIE I NA TWARZY?!!!
Szamotałem się dale próbując rozedrzeć wiązadła, na marne.
Złapałem się rękami i zacząłem krzyczeć.



/Jnathan/
- Wkraczamy, czy tylko oglądamy - spytała moja siostra.
- Może później, Clary rozkoszuj się chwilą paniki Herondale'a. - odpowiedziałem, zapychając sobie usta popcornem i spoglądając na telewizor w pokoju Jace'a oczywiście. Specjalnie zostawiamy okruchy w łóżku. My demony wredne.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, bo blondyn właśnie darł się na cały Instytut, bo w jego stronę szły kaczki.
Izzy zaczęła się dusić, bo zachłysnęła się colą. 
 *2 godziny później*
- Dobra idziemy, bo nasza dziewczynka, bojąca się pająków straci głos. - powiedziała Clary i wszyscy wstaliśmy i ruszyliśmy na misję : "Ratować Herondale'a"
- Wy idźcie do niego, a ja zrobię obiad. - oznajmił Alec.
Złapałem kaczki i schowałem je do klatki.
- Co to do cholery miało być?! To wasza sprawka?! Zabiję was! Zginiecie marnie! Niech tylko się stąd wydostanę... 
- Spokojnie blądwłosa królewno, głosik stracisz. Książę na białym koniu już przyjechał. - byłem taki dumny z Rudej za taką odzewkę. Teraz moja kolej.
 - Najdroższa księżniczko, wystarczy przejść dołem. Zaraz zabiorę cię do swojego pałacu, żebyśmy żyli razem długo i szczęśliwie. - Zacmokałem, robiąc dziubek.
Już nie żyjemy.
- Jakie chcecie kolory trumien? - spytał - Osobiście proponuję różowe jak ta sukienka.



Hej!!
Wiem, że rozdział krótki, ale jest!
Znalazłam czas, żeby coś naskrobać. Chwała mi xd.
Dalej odpowiadajcie czy chcecie żeby Nina była zła, czy dobra. 
Zapraszam do komentowania.

niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział V - Czyli psychiczne myśli Izzy

/Isabell/
To nie, to nie, to... Nie, jednak nie... Kurde, czemu ja nie mam żadnej wstrętnej, różowej sukienki... 
Zaczęłam przerzucać następne sukienki po kolei... 
Nie, nie, nie...
Wait.
Cofnijmy się w czasie o trzy sukienki...
Idealna...
Jace się ucieszy...




Ciekawe czy będzie pasować?
Okropna, wściekle różowa sukienka, której nawet ja nie nosze.
On mnie zabije.
Razem z resztą.
Wzięłam jeszcze czarne szpilki, leki nasenne oraz kosmetyki i poszłam do Szkrzydła, gdzie Clary z dzieciakami pilnowała Jace'a.
Weszłam do środka i zobaczyłam, że chłopak się budzi, a Ruda ma spanikowaną minę. Rzuciłam wszystko na krzesło biorąc tylko leki nasenne. 
Nalałam wody do szklanki, szybko wsypałam trochę proszku i rozmieszałam.
Wzięłam ją ze sobą i szybko ruszyłam ratować Clary i biedne sierotki wielkim wstrętnym blondwłosym potworem.
Dobre. Może bloga napiszę?
- ... Czekaj chwilę, muszę  powiedzieć ci coś bardzo ważnego... Bo ten, bo ja się no ten teges...
- Zakochałaś się we mnie? Taak każda się zakochuje.
Usłyszałam rozmowę.
No ciekawe jak Clary z tego wybrnie...
- Że co?! Nie! Nigdy w życiu! - Mi się zdaje, czy przez twarz Jace'a przebiegł wyraz... Smutku i zawodu?! 
Oj, Herondale... Będziesz się przede mną na kolanach tłumaczył.
- Jace, przyniosłam ci wodę - postanowiłam ratować sytuację.
- Wiesz, Iz jakoś nie mam ochoty.
- Siedź cicho i pij, bo inaczej ugotuję obiad. - Skrzywił się i wziął ode mnie szklankę, szybko pijąc, a ja wrednie się uśmiechnęłam. To zawsze działa.
Po chwili Herondale już spał. Przybiłam z Clary piątkę i wzięłyśmy się do roboty. Ja przebrałam szybko Jace w sukienkę i razem zaczęłyśmy walić na niego kilo tuszu i tonę tapety. Morgenstern chciała się wziąć za przyszywanie, ale rękawy sukienki były krótkie i nie dało się przyszyć. Pobiegłam szybko do pokoju i wzięłam pierwszą lepszą chustę. Co za szczęście! Była błękitna - najbrzydsza jaką miałam i najmocniejsza. 
Clary zaczęła przyszywać ją do fotela
- Gotowe! - krzyknęła Clary.
Max i Mary, którzy do tej pory stali i przyglądali się temu co robimy z uśmiechem, zaczęli robić zdjęcia.
- Jesteśmy! - wszedł Jonathan z pięcioma kaczkami w klatce - Dwiema dużymi i trzema małymi takimi, jakimi Jace najbardziej się boi, a za nim Alec z reklamówką mięsa z kaczki.
- Ej, spróbujcie wybudzić dziewczyny, trzeba je będzie zabrać z pola rażenia, a i kaczki zostawimy jednak tutaj. Jace będzie przyszyty i zapewne będzie się tak szamotać i będzie próbował rozerwać, zamiast przejść dołem. Nagramy to. - Opowiedziałam swój dodatek do planu.
- Izzy, a jednak potrafisz myśleć - odpowiedział mi brat, a ja prychnęłam.
Poszliśmy wszyscy do dziewczyn, wzięliśmy łóżka na kółkach i wyjechaliśmy z nimi do salonu. 
Mamy i Hodga nie było. Podobno Clave ich wezwało na jakąś super ważną naradę. Pomińmy fakt, że mój ojciec jest Inkwizytorem. Znaczy przepraszam bardzo, ale Robert Lightwood nie zasługuje na miano ojca. Mama się z nim rozwiodła rok temu. Ten szmat (pozdro dla mojej koleżanki, która tego nie czyta, ale tak nazwała mojego byłego - od autorki) ją zdradził. Już bym wolała żeby Hodge był moim ojcem. Swoją drogą ciekawe jak by to było... Nie! Iz nie myśl o tym bo będziesz miała traume. On jest starszy od matki o 10 lat. Miłość nie zna granic. Po za tym chyba Starkweather nic nie czuje do niej. Prawda? Prawda.
- Dlaczego leże w łóżku szpitalnym i skąd w ogóle się tu wzięłam?! - Moje psychiczne rozmyślania przerwał krzyk Rachel.
- W łóżku jesteś bo cię tu przynieśliśmy. - zaczął wyjaśniać Jonathan - A jesteś tutaj, ponieważ twoi rodzice pewnie bardzo się kochali... A jak dwoje ludzi jest zakochanych to dochodzi do...
- Chodzi mi o to dlaczego jestem w tym miejscu?! - Przerwała mu.
- Bo cię tu przynieśliśmy.
- Już cię nie lubię.
- Do usług księżniczko. - dziwne, ale jak ją nazwał księżniczką to poczułam ukłucie... zazdrości?! Nie Izzy on ci się nie może podobać. Co z tego, że jest cholernie przystojny? Co z tego, że jest sarkastyczny i arogancki, a ty to kochasz w chłopakach? Ło, ło dziewczyno, gdzie tak pędzisz?
- To teraz ktoś mi opowie na poważnie? - spytała spokojnie.
- O co chodzi? - Nina się obudziła.
- Opowiemy wam całą historie. Jestem Clary Morgenstern, to mój brat Jonathan, siostra Mary, Alec, Izzy i Max Lightwood, a Jace'a Herondale'a, Rachel już poznałaś.
- To ten blondyn, który wpadł na mnie przed szkołą, a inni go nie widzieli? - spytała.
- Tak.
- Przed szkołą wpadł na ciebie jakiś blondas, nikt inny go nie widzi, a ty nic mi nie mówisz?! - krzyknęła Nina.
- Nina, uspokój się. Chcecie się dowiedzieć o co chodzi? - spytałam. 
pokiwały głowami i zaczęliśmy opowiadać, uzupełniając się nawzajem.
- Istniej coś takiego jak Świat Cieni. My jesteśmy Nocnymi Łowcami. Ludźmi z krwią Aniołów. Zabijamy Demony i Podziemnych łamiących prawo. -zaczęłam.
- Do podziemnych zalicza się: Wampiry, Wilkołaki, Czarowników i Faerie. - dodał Alec.
- Faerie to takie jakby wróżki, tylko że faceci też tam są. Nie mogą skłamać. - kontynuował Jonathan.
- Nocni Łowcy rysują sobie na ciele runy, które umożliwiają im wiele rzeczy. Na przykład leczą, poprawiają wzrok, bezszelestność, niewidzialność dla Przyziemnych, czyli dla ludzi, którzy nie mają pojęcia o naszym istnieniu. - uzupełniła Clary.
- Głównym rządem jest Clave. Głową Clave jest Konsul, trochę pomniejszą funkcję pełni Inkwizytor. Coś jak prezydent i premier. - zakończyłam.
Popatrzyły się nas, jak na idiotów.
- I my mamy wam uwierzyć? - spytała Nina.
- Ja im wierzę. - powiedziała Rachel z powagą.
- Jak mamy wam udowodnić, że to prawda? - próbował Jonathan.
- Pokażcie nam jedną z... Tego czegoś, o którym opowiedzieliście.
- Macie nas przed sobą - powiedział  Jonathan. - jesteśmy Nocnymi Łowcami, inaczej Nefilim.
- Chcę zobaczyć runy - zaciekawiła się Rachel.
Clary podwinęła rękaw pokazując runę Agelic Power i Irtaze.
- No dobra. Wieżę. - zrezygnowała starsza siostra.
- Ej, słuchajcie, bo my robimy dowcip Jace'owi. Chcecie dołączyć?
Dziewczyny pokiwały głową, odpowiadając Alec'owi. Wyjaśniliśmy im plan.
Brat Clary poszedł do Skrzydła włożyć kamerę i wypuścić kaczki, a my razem poszliśmy do pokoju Rudej, gdzie mieliśmy czekać na wrzask Jace'a.


Hej, ludzie. Mam pytanie. Bardzo ważne. 
Mam pomysł, żeby Nina była zła, tylko pytanie, czy wy chcecie, żeby taka była. Wszystko zależy od was. 
Zapraszam do komentowania.

Ps. Następny rozdział będzie prawdopodobnie w piątek. Mam dużo lekcji do nadrobienia, więc wcześniej raczej nie dam rady.

sobota, 6 lutego 2016

LBA #2

Bardzo dziękuję Unlucky Girl  (jej blog) za nominację do LBA

Pytania:

1. Masz jakieś inne hobby/pasję poza pisaniem?
Tak, czytam, interesuje mnie sztuka teatralna i filmowa, uwielbiam pływać i ogólnie kocham sport.
 

2. Co sprawia Ci największą radość?
Każdy komentarz lub wyświetlenie, uśmiechnięta gęba przyjaciół i potwora (czyt. brata) no i wychodzę ze swoim psem i zwierzętami ze schroniska. Te ich uśmiechnięte mordki, że samemu chce się śmiać. Robienie tego co kocham no i ogólnie dużo tego jest, bo wszyscy mi mówią, że ja ciągle się uśmiecham.
 

3. Jaki masz sposób na błyskawiczne poprawienie humoru?
Gdy jestem sama to książka, a gdy jest przy mnie któryś z moich przyjaciół to po chwili płaczą ze śmiechu.
 

4. Ulubiona pora roku.
No i tu psze pani to mamy problem. Lato czy zima oto jest pytanie.
 

5. Gdybyś mógł/mogła ze wszystkich sławnych ludzi na świecie spotkać się z jedną, kto by to był?
Jamie Campbell Bower  <3

6. Ulubiony kolor.

Czarny i fioletowy.

7. Pies czy kot?

Ojj... Trudny wybór.

8. Czym się inspirujesz przy pisaniu?

Książkami, zdjęciami, innymi blogami (czytam bloga i nagle mam ochotę wymyślić coś podobnego, a w praniu wychodzi kompletnie co innego).
9. Ulubiona piosenka?
Na chwilę obecną:
She Looks So Perfect 5 Seconds Of Summer i ogólnie tego zespołu
10. Matematyka czy polski?

Zdecydowanie polski. Matma to zuooo.
11. Czytasz wszystko czy zamykasz się w jednej określonej kategorii?

Wszystko, ale najwięcej fantasy.

Moje pytania:
1. Znienawidzona książka?
2. Dlaczego?
3. Jaki gatunek książki najbardziej lubisz?
4. Dlaczego?
5. Ulubiony film?
6. Ulubiony przedmiot w szkole?
7. Masz swoje miejsce, w którym uwielbiasz spędzać czas / wiesz tylko ty / itd.?
8. Ulubiona potrawa?
9. Ulubiony dzień tygodnia?
10. Dlaczego?
11. Dlaczego postanowiłaś prowadzić bloga?

Nominuję:
1. http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.com/
2. http://daryaniolamorgernstern.blogspot.com/

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział IV - Jak wygrać z Herondale'em

/Clary/ 
Otwieram oczy i widzę swój pokój. No tak Jace kazał mi iść spać, mówiąc, że sam zajmie się pilnowaniem dziewczyn. Rozejrzałam się po pokoju. Pomieszczenie było duże. "Ja POTRZEBUJĘ przestrzeni." takie było moje wyjaśnienie na pytanie dlaczego nie chce małego pokoju. Kto by chciał? Po za tym, nie przeżyje bez rysowania, więc dostałam największy pokój w Instytucie. Przez 4 lata urządziłam go po swojemu. Ściany były brązowo białe, na nich wisiały moje obrazy oprawione w ramę. Na biurku było porozstawiane pełno kubków z przyborami do rysowania. Na środku stała sztaluga. Na białej podłodze leżały dwa moje ulubione puchate dywany. 



Spojrzałam na zegarek: 4:38. Jeszcze było ciemno.
Jak mogłam tego nie zauważyć?! 
Ta tajemnice pójdzie ze mną do grobu. 
No nic. 
Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki, chłodny prysznic i umyłam zęby. Przebrałam się.Białą bluzkę z długimi rękawami i wielkim czerwonym sercem na środku wsadziłam z przodu w ciemne, lekko pozdzierane rurki, zostawiając wypuszczone z tyłu. Do tego czerwone trampki i złote bransoletki. Włosy związałam w kucyk, gumką z czarną różą. 


Zerkam na zegarek. 5:02.
Co mi szkodzi? 
Zeszłam na dół, żeby zobaczyć, czy Jace jeszcze jest u sióstr. Wchodząc do środka ledwo się powstrzymałam przed wybuchnięciem śmiechem. Jace spał rozwalony w fotelu. 
A czego ja się mogłam spodziewać?
Szturchnęłam go lekko, a potem mocniej. Nic, nie budził się. Przez głowę przemknął mi szatański plan. 
Zaczęłam rozważać pozytywy i negatywy.
Jace mnie za to zabije.
Jak co, to umrę śmiejąc się.
Pobiegłam szybko, ale cicho do pokoju, tak żeby nikt mnie nie słyszał. 
Zaczęłam grzebać w szufladach. Jest! Mam!
Moja stara opaska z dzieciństwa z białymi uszami królika.  Chwyciłam jeszcze czarny marker.
Pobiegłam z powrotem do Skrzydła Szpitalnego.
Uff... Spał dalej.
Narysowałam mu wąsy i brodę.
Nałożyłam opaskę na jego głowę z blond kudłami, powstrzymując się od śmiechu.
Zginę w potwornych męczarniach.
A teraz finał.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i pstryknęłam mu parę zdjęć z różnych stron.
Coś mi się zdaje, że śmierć będzie długa i bolesna.
Zaczęłam szybko wychodzić rechocząc się, bo chłopak zaczął się powoli budzić. 
Jeśli mnie zauważył, to już nie żyję.
Pobiegłam do pokoju Isabell. Ona mnie zrozumie. 


/Jace/ 
Obudził mnie jakiś głos. Jakby ktoś robił zdjęcie. Otworzyłem oczy i zauważyłem jak Clary wychodzi szybkim krokiem z pokoju cicho się śmiejąc. Nie mając siły się zastanawiać zasnąłem z powrotem.

/Isabell/
Obudziło mnie walenie do drzwi. Spojrzałam na zegarek: 5:26
Na Anioła! Kto o tej porze się do mnie dobija?!
Otworzyłam drzwi.
-Clary?! - krzyknęłam zdziwiona.
- Ciszej - warknęła.
Wpuściłam ją do środka.
- To o co chodzi? - spytałam.
- Dzisiaj jest Światowy Dzień Robienia Żartów Jace'owi Herondale'owi.
Na moje usta wdarł się diaboliczny uśmiech.
Clary wyciągnęła z kieszeni telefon i coś przeglądała. Po chwili pokazała mi zdjęcie Jace'a, na którym miał namalowane wąsy i brodę, a do tego, przyczepione uszy królika. Zaczęłam tarzać się ze śmiechu po podłodze.
- Izzy wstawaj, idź się ogarnij i przyjdź do mnie do pokoju. Ja idę poinformować resztę żeby też zaraz wpadła.

/Jonathan/
Obudziło mnie walenie do drzwi.
- Clary?! Co ty na Anioła robisz o tej porze?! - krzyknąłem.
- Robimy numer Herondale'owi. Wchodzisz w to?- spytała.
Oczy mi się zaświeciły
- Zawsze.
-Idź do Aleca i przekonaj go żeby się zgodził. - rozkazała, bo byłem ubrany, jakoś tak mi się wcześnie wstało. - Ja idę do Maxa i Mary. Przyjdźcie do mnie do pokoju.
I wyszliśmy. Ona w stronę pokojów dzieciaków, a ja pokoju Aleca.

/Clary/
10 minut później wszyscy byli u mnie i obmyślaliśmy plan o nazwie "Pogrążyć Herondale'a"
- Jakieś pomysły?
- Na pewno coś z kaczkami. Jace boi się kaczek. - powiedział o dziwo podjarany tym wszystkim Alec.
- Każdy to wie, tylko co? - odezwał się Max.
- Może jak Jace się skapnie co ma na twarzy i pójdzie do łazienki to zmyć, to podrzucimy mu kaczkę z młodymi do kompletu? - podsunęła Izzy.
- To jest coś, tylko że za mało. - odpowiedziałam - potrzebujemy czegoś więcej.
- Kaczka na obiad? - zaproponowała Mary - Jace jej nienawidzi.
- Tak, to też, ale i tak za mało. Coś jeszcze? - zaczęliśmy myśleć.
- Mam! - krzyknął Jonathan. - Max leć szybko, ale cicho i zobacz, czy Jace śpi, Jest w skrzydle szpitalnym. Uważaj, żeby cię nie zobaczył. 
Max pobiegł. 
Wrócił po 5 minutach, mówiąc, że śpi. 
- Dobra robimy tak. Izzy, albo ktokolwiek, macie leki nasenne? - spytał.
- Ja mam - odezwała się Iz.
- Ok to tak. Podamy mu leki nasenne i przyszyjemy do fotela. Powiesimy nad nim lustro, żeby zobaczył co mu z buźką się stało.
- Izzy przygotuje leki nasenne, kosmetyki i jakąś piękną różową sukieneczkę. Będzie wyglądał jak prawdziwa dama. - dodałam.
- Ok, to Alec idź do sklepu po kaczkę na obiad. Kup jeszcze różową farbę do włosów. Max, Mary wy pilnujcie, żeby Jace się nie obudził, a jak się obudzi, to nie pozwólcie mu wyjść i zobaczyć jak wygląda. - Jonathan zaczął wydawać polecenia.
- Iz, ty już idź po proszki, kosmetyki i kieckę, a Clary po przybory do szycia. Spotkacie się w szpitalu. Ja idę po kaczki do parku.
Położyliśmy ręce na rękę Jonathana i krzyknęliśmy:
- Raz, dwa, trzy - Wygramy My.
I się rozeszliśmy.

środa, 3 lutego 2016

LBA #1

Bardzo dziękuje Veronice Hunter (jej blog) za nominację do LBA


1. Co cię motywuje do dalszego pisania?
Komentarze, przyjaciółka, która sprawdza mi błędy (dzięki Kochana ;) ) no i liczba wyświetleń.  
2. Czytasz od czasu do czasu jedne ze swoich starych rozdziałów?
Tak, żeby czegoś nie pomylić.  
3. Gdzie chciałabyś pojechać w te wakacje? Dlaczego?
Zawsze (czyt. odkąd przeczytałam DA i DM) chciałam jechać do Londynu i Nowego Jorku. No ale w wakacje jadę do Horwacji, więc trzeba będzie czekać do dorosłości...  
4. Czego najbardziej się bałaś, przed założeniem bloga?
Bałam się, że nikt nie będzie tego czytać, że będzie tak ja ze stroną na fb, którą kiedyś założyłam (totalna klapa).  
5. Pisanie to twoje hobby czy pasja?
Chyba raczej pasja.

6. Która cecha Twojego charakteru najbardziej cię denerwuje?
Hmm... Zazdrość. Wolałabym mieć wszystko w miejscu, gdzie plecy tracą swą cudowną nazwę.
  7. Jesteś typem nocnej sowy czy porannego skowronka?
Czasami siedzę do późna, a czasami wcześnie wstaje.
  8. Jakie jest twoje największe marzenie, jako blogger?
 Nie zawiesić się i dokończyć bloga oraz mieć więcej komentarzy.
  9. Ulubione pomieszczenie w domu?
Nie mam takiego.
  10. Ulubiony owoc?
Wszystkie prócz ananasa blee...
  11. Ulubiony kolor?
Czarny i fioletowy


Moje pytania:
1. Tytuł ulubionej piosenki i jej wykonawca?
2. Ulubiony serial?
3. Dlaczego taki temat bloga?
4. Ulubiona seria książek/książka?
5. Wolisz wypożyczać książki czy kupować? 
6. Ulubiona książka z dzieciństwa?
7. Matematyka czy jakiś język?
8. Wolisz wymyślać posty na papierze czy komputerze?
9. Jaki zawód chcesz wykonywać w przyszłości?
10. Gdzie chcesz mieszkać w przyszłości (kraj, miasto)?
11. Dlaczego postanowił*ś prowadzić bloga?

Nominuję:
1. http://staywithmyheart.blogspot.com/
2. http://niezanahistoriaclary.blogspot.com/ 
3. http://ukrytetajemnice.blogspot.com/