Bohaterowie

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział XVI - "On wszystko wie..."

/Will/
Dziewczyny przed chwilą wyszły na zakupy. Biorąc pod uwagę, że jest 15:00, a poszły razem z Isabell? Tak z Isabelle. To wrócą około 21. No i Iz "dawno" (czyt. 3 dni) nie przymierzała nowych ubrań
Idziemy właśnie korytarzem obok gobelinu przedstawiającego Anioła Razjela i pierwszego Nocnego Łowcę Jonathana. Nagle coś małego przebiegło mi pod nogami, a chwilę potem wskoczyło na mnie coś większego. Spojrzałem na Jema. Na nim siedział kot.
- Jakim cudem, te przebrzydłe coś - wskazałem na "kota", bo to nie jest kot tylko potwór - jeszcze żyje?
- Will! Urazisz go! Jak wtedy zabraliśmy Churcha to pewnie wcześniej na nim eksperymentowali i jest nieśmiertelny. Czy to nie cudowne?! - krzyczał uradowny James.
- To, że go stamtąd wzięliśmy to był największy błąd życia. Ma wszystkich w dupie, a jeśli nie ma to nienawidzi. Lubi tylko Carstairsów!
- Muszę przyznać staremu Herondale'owi rację. Ten kot to potwór bez uczuć. - wtrącił Jace.
- Od razu widać, że jesteś moim potomkiem. Powiedz mi, co sądzisz na temat kaczek?
- "Kaczki to krwiożercze, małe bestie. Nigdy nie ufaj kaczkom"
-No proszę, nawet mnie cytuje!
Zrzuciłem z siebie psa, który od razu zawarczał na kota.
- Co to psisko tu robi?! Straszy przez cały czas mojego ślicznego kocurka!
- To jest Alfa! MOJE PRZEBRZYDŁE PSISKO, które się przydało nie tylko do obrony, ale też do odstraszania tego czegoś! - nagle nie wiadomo skąd pojawiły się dziewczyny.
- Jace, jeśli to jest twoja dziewczyna, to masz dobry gust.
I zaczęliśmy się kłócić. 
Emma, mój parabatai i Magnus - który robi to tylko dla tego, że jego kot lubi TO COŚ - na resztę.
- Cicho być! - wrzasnęła Maryse wychodząc zza korytarza.
Dopiero się zorientowaliśmy, że Rachel leży na podłodze. Mark wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju, a my poszliśmy za nim.

/Rachel/
Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć tak bezsensownej kłótni. Postanowiłam się nie wtrącać i hamować śmiech. Było to trudne, ale znalazłam sobie zajęcie. Robiłam im zdjęcia. Uwielbiałam to. Potem jest się z czego śmiać.
Kiedyś z Niną to była dla nas codzienność. No właśnie... Nina. Tęsknie za nią. Wiem, że nie możemy jej uratować, że ona wybrała już swoją stronę. Ale ja mam nadzieję. Jak to mówią: "Nadzieja matką głupich, ale umiera ostatnia". 
Przyzwyczaiłam się już do Instytutu i Świata Cieni. Czuję, że to jest moje miejsce i że tu powinnam być i się szkolić na Nocną Łowczynię. Mogłabym być kandydatką do Wstąpienia. Słyszałam o nim. Jest to ceremonia, w której Przyziemny staje się Nefilim. Podobno im się jest starszym, tym ciężej przejść nią.
Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Ostatnie co czułam to ból całego ciała, a co widziałam to ciemność przez którą przedzierała się neonowo zielona kula światła lecąc prosto na mnie. Zamknęłam oczy ze strachu w chwili gdy doleciała do mnie. Nie poczułam bólu, tylko lekkie szczypanie. Otworzyłam oczy i ujrzałam rezydencję. Była to chyba ta ze snów Clary. Weszłam do niej i po cichu zaczęłam błądzić korytarzami zastanawiając się gdzie dojdę i czy ktoś mnie tu znajdzie.
Przechodząc obok wielkich dębowych drzwi usłyszałam głosy. Były uchylone więc przez nie zajrzałam. Ujrzałam białowłosego mężczyznę, który wyglądał jak starsza i mroczniejsza wersja Jonathana. To musiał być Valentine Morgenstern. Miał na sobie strój bojowy, ale inny niż wszystkie, które widziałam. Był krwistoczerwony. Koło niego stał Czarownik. Był jak ze snu Clary. Czarna jak smoła skóra i przerażający wzrok. Ubrany normalnie, porównując go do Magnusa, który zawsze chodzi w pokręconych ciuchach i z toną brokatu na głowie. Obok była dość młoda kobieta. Wyglądała na jakąś trzydziestkę, ale na pewno nie była Nefilim. Miała w sobie coś zbyt przerażającego. Ubrana była w niebieską sukienkę do ziemi z długimi rękawami. Włosy miała spięte... No... Nie umiem opisać. Jestem w tym słaba. Miała je po prostu artystycznie splecione.
Na końcu ujrzałam Ninę uśmiechającą się szyderczo. Jej włosy nie były już tak bujne i kręcone. Wyprostowała je. Chciało mi się płakać widząc ją. Podbiec do niej. Przytulić. Powiedzieć, że ją kocham i że może jeszcze wrócić. Już miałam to zrobić bez względu na konsekwencje i wbiegłam do środka. Nikt na mnie nawet nie spojrzał. Rzuciłam się w stronę siostry, chcąc ją przytulić, ale  przez nią przeleciałam...
Zszokowana pomachałam im ręką przed oczami. Nic.
Nie widzieli mnie, ani nie czuli.
Zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie.
- Już czas. - powiedział Valentine podchodząc do portalu prawie takiego samego jak ten w Instytucie i zaczynając rysować runy takie same jak Clary, co mnie zdziwiło.
Z palców Czarownika poleciały czarne iskry.
Po chwili dołączyła do nich Lilith. Nina tylko przyglądała się z zaciekawieniem.
To było dziwne. Po co trzy osoby? U nas wystarczyli tylko Clary i Magnus.
Po chwili ceremonia się skończyła. Żadne z nich nie wyglądało na zbytnio zmęczonych.
- Dzięki mojej mocy czas oczekiwania będzie krótszy. Spodziewajmy się go za około godzinę. - odezwała się demonica.
- Aaronie, nie potrzebujemy już twojej mocy.
- Ale...
- Wynocha. Jeśli komuś powiesz o tym co się stało... Niech Asmodeusz ma Cię w opiece.
Aaron (Tak dziwnie pisze mi się to imię, bo mój pies się nazywa Aron - CDG) wściekły wyszedł z domu.
- Panie... - Zwróciła się moja siostra do Valentina - Czy mogę wiedzieć skąd znałeś te runy?
- Ciągle obserwuję Clarissę, a ona nawet nie jest tego świadoma. Nie wie, że ma w jednej ze swoich rzeczy swego rodzaju kamerę. Nie domyślają się, że wiem, że oni wiedzą o naszych planach. Przywołali Theresę Gray, Williama Herondale'a, James'a Carstairsa oraz przez przypadek Cecily Herondale i Gabriela Lightwooda. - zaśmiał się się szaleńczo.
Czyli on wie... 
Oni wiedzą...
Znowu zachciało mi się płakać.
Muszę się dowiedzieć co to za rzecz.
- Czy z moją siostrą jest wszystko w porządku?
- Jak najbardziej. Myśli, że jest zwykłą Przyziemną, a nie że ma w sobie dodatkowo krew Nefilim i Czarowników.
- Sądzę, że powinna się dowiedzieć. Też dziwnie się czułam, zanim dowiedziałam się o krwi Nefilim i Faerie.
- Dowie się wszystkiego, gdy do nas dołączy. Już nie długo...
W tej chwili znowu pojawiła się neonowa kula i ocknęłam się w Skrzydle Szpitalnym ze łzami w o czach.
Siedziałam wyprostowana i patrząc się prosto przed siebie na białą ścianę. Pozwoliłam słonym kroplom swobodnie płynąć po moich oczach.
- Rachel, nic ci nie jest? - Dopiero spostrzegłam, że Mark też tu jest.


 Wstałam, podeszłam i się w niego wtuliłam.
- On nas obserwuje. On obserwuje Clary. On wszystko wie.

*Godzina 23:00*
Spotkaliśmy się wszyscy u mnie w pokoju. Oczywiście oprócz Clary.
Pierwsza przerwałam niezręczną ciszę:
- Jakieś pomysły, gdzie to może być?
- To na pewno jakaś biżuteria. - odezwała się Isabelle.
- Zawsze jest jakaś biżuteria. To by było trochę zbyt pospolite jak na Valentina.- odpowiedziała Maryse.
- Valentine lubi robić nas w konia. On nie chciał żebyśmy się dowiedzieli o tej kamerze, ale w razie czego miał nadzieję, że zrozumiemy to tak: Biżuteria jest zbyt przewidywalna, więc będziemy myśleć nad czymś innym. To musi być biżuteria. - wtrąciła Emma.
- Jace, ty znasz Clary najlepiej i najdłużej, domyślasz się co to jest? - spytała Tessa.
- Nie mam pojęcia... Chociaż... W dzień mojego wyjazdu Clary powiedziała mi, że dostała od swojego ojca pierścień. Chciała, żebym pomógł jej zrozumieć znaczenie słów. Nie pamiętam co to dokładnie było, ale coś w stylu "Teraz zawsze będę Cię mieć na oku"


Tum tum fanfary i chwała mi bo wróciłam razem z weną! 
Pewnie zauważyliście, że pomiędzy Rachel i Markiem coś ten teges. Nie bójcie się. Nie będzie za słodko (Uśmiecha się sadystycznie). Do następnego! ( Będzie prawdopodobnie po 5).

2 komentarze:

  1. Bardzo spodobał mi się twój blog, dlatego mam zaszczyt nominować cię do nagrody Liebster Blog Award! WIĘCEJ NA: http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/2016/04/liebster-blog-award.html

    PS. Rozdział EXTRA! Niektóre blogi kocha się za bohaterów, inne za akcje, ale twój za humor i extra fabułę :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twojego bloga <3 :*

    OdpowiedzUsuń